środa, 24 kwietnia 2013

Szok i niedowierzanie

Niedawno zszokował mnie ten artykuł. Nie rozumiem, nie pojmuję, jak można zrobić coś takiego. Sobie - ok, wolno jej. Ale bliskim? Mężowi, rodzicom, dzieciom?

I co gorsza... jaką ona krzywdę wyrządziła ludziom naprawdę chorym i potrzebującym pomocy?

Dlaczego fundacja nie sprawdziła jej papierów?

I co teraz mają myśleć ludzie, którzy chcieliby może kogoś wspomóc, ale nie mają szans, żeby sprawdzić, czy to nie oszust?

Wiecie, jak się z tym czuję? Tak się składa, że dokumentacja to pierwsza rzecz, jaką opublikowałam na blogu. Planuję założyć subkonto i zbierać 1%. Przez tę kobietę czuję się jak cholerna oszustka i wstyd mi już teraz przed ludźmi, których będę prosiła o pomoc. Jeśli mi nie uwierzą, to przecież nie będę mogła mieć żadnych pretensji - po czymś takim...?

Dziś kolejne wieści o oszustce, która postanowiła wykorzystać chorobę Laury, której losy śledzę i której mocno kibicuję.

Jeśli chce się pomagać, to komu wierzyć, skoro nawet subkonto w fundacji nie jest już gwarantem bezpieczeństwa, uczciwości?

Wiem, że nie mam się czego wstydzić. Ale to jest tak, że czuję się jak złodziej, kiedy wchodzę przez bramki do Empiku. A jak one zapiszczą, co się zdarza, to już w ogóle. Mimo że w życiu nic nie ukradłam. Jak Cię ciągle traktują jak przestępcę, to w końcu zaczynasz się tak czuć.

O takich oszustach i wyłudzaczach też słyszałam już kilka razy. Oczywiście uważam, że wręcz NALEŻY sprawdzać, na co się przeznacza pieniądze, ale też wiem, jak się czuje taki człowiek, który nic złego nie zrobił, a ciągle go sprawdzają i podejrzewają. Jakby jego choroby było mało.

Nie byłoby tego przypadku powyżej, gdyby fundacja to SPRAWDZIŁA. Skoro jakaś czytelniczka mogła, to fundacja tym bardziej.

Nie wiem, jak sobie z tym radzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.