poniedziałek, 6 maja 2013

Wakacje

Miał być wyczerpujący wpis o wakacjach na Warmii, ale zdaje się, że dziś tylko kilka zdjęć. Po odpoczynku na wakacjach potrzebuję... odpoczynku. Warmia jest przepiękna i wiem, że będę tam wracać, ale klimat ma najgorszy z możliwych - zimno i wilgotno. Podwojona dawka zaldiaru nadal nie działa, martwi Fizjoterapeutę, ale... good news is... wróciliśmy dziś do do derotacji miednicy! Po sterydzie likwidującym stan zapalny bark wypada rzadziej, zakres ruchu się nie zwiększył, a dopilnowanie, żeby mięśniówka była zdjęta, to zasługa Pani Małgosi, która przez całe wakacje pracowała nad nią dzień w dzień. Czy to był przypadek, że się spotkałyśmy?

W każdym razie Fizjo mnie dziś nie zabił.

Porozmawialiśmy też o trigger points w masażu. Okazuje się, że w EDS technika ta jest pozytywnie stosowana, ale tylko u osób, które nie są zbyt wiotkie. Nie u mnie. Ttigger points nie działają, bo mięśnie są zbyt wiotkie, ból się nie rozchodzi i nie mija, jest jedynie bezsensownym dręczeniem pacjenta, dokładnie tak jak powiedziała Pani Małgosia po pierwszej próbie zabawy z punktami. Fizjo znalazł 2 czy 3 trigger points u mnie, które działają, i wykorzystuje je w pracy z prawym barkiem, ale pozostałe są martwe. Mięśnie po prostu nie odpowiadają, brak reakcji.

Wyjazd uzależnił mnie całkowicie od kuli. Nie ruszam się bez niej nawet na krótkie dystanse. Jedynym wyjątkiem jest spacer z suką wzdłuż ogrodzenia, bo nie jestem w stanie trzymać w jednej ręce i kuli, i smyczy, a inaczej się nie da. To zabrzmi może okrutnie  ale skoro suka musiała zachorować na kardiomiopatię, to był dobry czas, bo od miesięcy i tak nie jestem już w stanie chodzić z nią na nasze ulubione spacery na wał wiślany, nad Wisłę, popływać, na Żerań 45 minut w jedną stronę. Sara nie może już być spuszczana ze smyczy, szybkie siku i do domu. I bez kuli tylko to mogę też zrobić. Zgrałyśmy się.

W Marozie nie popływała niestety, bo było zbyt zimno, a brzeg jeziora na terenie ośrodka to przystań - zeskoczyć by zeskoczyła do wody, ale nie mogłaby wyjść. Mam nadzieję, że z okolic naszego domku nie wyczuwała wody...

Chodziłam dużo, może za dużo, może dlatego jestem teraz w takim stanie, w jakim jestem. Marzę o morfinie, której nie mogę brać, albo chociaż o Metadonie. Tylko kto mi przepisze, skoro w Polsce lekarze uważają, że nawet blokady szkodzą? Blokady, które w EDS są normą przez całe życie?

Chciałabym wrócić do Waplewa i w okolice, ale na razie ból bierze górę. Jest on, mnie nie ma.












Wszystkie zdjęcia powyżej były robione na terenie przecudnej urody ośrodka WDW Warmia nad jeziorem Maróz.


Nabytek olsztynecki. Nie trzeba wiązać, ortezy z zawiasami się mieszczą. :)



Olsztynecki skansen.



Szwaderki, hodowla i wędzalnia ryb najpyszniejszych na świecie.


Grunwald przywitał deszczem i schodami. Schodami z potwornie nierównej i niestabilnej kostki. Dla niepełnosprawnych kierunkowskaz w lewo - obejście górki z nadrobieniem paru kilometrów piaszczystą ścieżką. Brawo dla architekta.


Najlepsze w Grunwaldzie były zawody z konnego łucznictwa. Konie były zachwycające. Ten pozwolił mi się pogłaskać i pychol wyciągał, żałowałam, że nie mam nic dla niego.


News na koniec. Pani Małgosia ratująca mnie od spastyki poleciła mi doktor leczącą ból. Doktor powiedziała, że nie zna EDS, ale zna dr z reumatologii i prosi, żebym się z nią skonsultowała, czy jej metoda jest dla mnie (termolezja). Obawiam się, że nie - dziś na ten temat rozmawiałam z Fizjo, żadne drażnienie punktów spustowych i wbijanie igieł nie wchodzi w grę. ALE. To jest ta sama doktor, do której jestem umówiona na 27 czerwca w poradni leczenia bólu przy Instytucie Reumatologii! I co, Przypadek? 

News nr 2: na komisję w poniedziałek pojedzie ze mną Kocio. Kocio, który odwiedza mnie praktycznie w każdym szpitalu, w jakim jestem, zaliczył już chyba 4 czy 5. Kocio wspierający. Ja to jednak mam szczęście.

3 komentarze:

  1. Zdjęcia przepiękne. Mam nadzieję, że obecność kochanych gryzoni i suni, sprawi, że bóle zelżeją..a propo szaraków- jajka z lasu im smakowały?:))Za cieple słowa w poście dziękuję:)) Chociaż z trudem uczę się je przyjmować:))
    Czekam na wyniki komisji i następne zdjęcia. Ciepło też codziennie o Pani myślę, Pani ...Dagmaro:))
    ps.przypadki nie są przypadkowe - never:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem wredna i szaraki nie dostały jajek z lasu! Za to cześć dostanie moja przyjaciółka Ola, która szaraków pilnowała. :-)
    Ola też pojedzie ze mną i z Kociem na komisję. Będę miała wsparcie podwójne. :)
    Ciepłe słowa i ciepłe myśli - sama prawda! :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.