poniedziałek, 23 września 2013

Pieczenie chleba

Dieta w EDS jest dużym problemem. Nie można pójść do sklepu i zrobić zakupów, bo w sklepie... nie ma nic, co można by zjeść. Absolutnie wszystko zawiera albo laktozę, albo gluten, albo mączkę chleba świętojańskiego; albo powoduje skurcze dróg żółciowych, albo biegunkę (biegunka w EDS - wiadomo - niewydolność krążenia i kierunek SOR). Prawie wszystkie składniki trzeba zamawiać online, czasami nieliczne można znaleźć w Piotrze i Pawle, ale na całą Warszawę są raptem dwa. Część produktów można też znaleźć w sklepach eko, ale, nawet tam nie ma wyboru choćby mąk, nie mówiąc o chlebie. DOBRYM chlebie, bo niesmaczny, pakowany, z chemią - jest.

Warzywa też są problemem. Ponieważ dieta z konieczności opiera się na warzywach, żeby dostarczyć organizmowi jak najwięcej składników, potrzeba dużej różnorodności tych warzyw, a na bazarku i w sklepach jest zawsze to samo: same warzywa podstawowe. Problem jest nawet z bakłażanami, batatami, szparagami (Polska jest ich potentatem, eksportujemy tony szparagów rocznie, a do naszych sklepów, jeśli już jakieś trafiają, to meksykańskie) czy jarmużem (a to przecież staropolska roślinka!). Warzywa też trzeba zamawiać online (polecam Vegebox). 

Do tego wszystko, co bezglutenowe, jest potwornie drogie. Mąkę pszenną można kupić za 1.49 zł (1 kg), mąki bezglutenowe od 8 do 15 zł za PÓŁ kilograma. Edesiak je bardzo niewiele produktów w bardzo niewielkich ilościach, a płaci za to fortunę - więcej niż przeciętny człowiek niemający ograniczeń dietetycznych.

Chleb pieczony samodzielnie jest dużo tańszy od kupnego i dużo smaczniejszy. Niektórzy fanatycy nawet mąkę mielą samodzielnie (to już wymaga sprawności fizycznej, siły i cierpliwości). Ze względu na ból i czas najlepiej piec chleb w maszynie. Mój pierwszy chleb nie wyszedł w ogóle. Drugi - ręcznie robiony i pieczony w piekarniku - wyszedł świetnie, ale kosztował mnie kilkanaście dyslokacji i cały dzień roboty. To za duża cena i nie będę tego powtarzać, ale dziś mam bardzo smaczny, świeży chleb z rodzynkami i chrupiącą skórką.


Bezglutenowe chleby z zasady nie wyrastają, nawet jeśli doda się drożdże, proszek do pieczenia czy sodkę, więc jeśli Wam nie wyjdzie z formy, nie martwcie się, wszystko jest ok. Niektórzy z tego powodu pieką taki chleb w okrągłej formie i kroją go potem w trójkąciki, nie w kromki. 

Swój chleb piekłam wg tego przepisu, ale:
mąkę pszenną zamieniłam na ryżową z dodatkiem kukurydzianej
zamiast całej cukinii dałam pół cukinii i pół bakłażana (jedno i drugie bez skórki)
zamiast orzechów włoskich dałam rodzynki i nie 100 g, tylko całe opakowanie
drożdże były nie pierwszej świeżości :)

Zagniatanie ciasta bezglutenowego to raczej mieszanie - ciasto się nie klei i uniesione - spada po kawałku. Nie będzie zwarte za skarby (ale nie testowałam jeszcze gumy ksantanowej, agar agar i innych takich zagęszczających).

Mąkę pszenną standardowo zamienia się na ryżową, gryczaną lub kukurydzianą.

O rodzajach mąk możecie poczytać tutaj. I teraz UWAGA. Mąka amarantusowa zawiera tryptofan, dlatego też szóstki z deficytem hydroksylazy lizylowej NIE MOGĄ jej jeść! A jeśli już, to rzadko i w bardzo, bardzo niewielkich ilościach. Podejrzewam, że im większy deficyt HL, tym mniej można spożyć tryptofanu i tym poważniejsze będą tego konsekwencje. Ta informacja nie jest zaznaczona na etykiecie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.