czwartek, 7 listopada 2013

Miniurazy a EDS

Nigdy nie miałam większych urazów (starałam się bardzo), bo te mniejsze stawały się większymi, nie chcąc się goić. Jakiś miesiąc temu dziabnęłam się czubkiem noża w głowę paliczka. Nie było nawet ranki, nie leciała krew, nie uszkodziłam żadnego naczynia, nie rozdarłam skóry. Nacięcie było minimalne i nie bolało - za to pękła kość. To też nie boli jakoś bardzo, po prostu nie mogę nałożyć splinta, ale denerwuje, bo to akurat staw, którego się często używa. Nie unieruchomiłam go, więc co chwilę się uraża. Skóra już zeszła, dziurka się wygoiła i zabliźniła, a kość nie. I tak jest zawsze - na wierzchu się goi, w środku nie chce. To samo było po usunięciu pęcherzyka żółciowego. Na wierzchu już wszystko wygojone, a ja trafiam na tydzień do szpitala, bo w środku się ślimaczy. Środka nie da się smarować ilexem - ktoś ma jakiś pomysł na takie urazy? Co robicie w takich przypadkach?



Pierwsze zdjęcie sprzed 2 tygodni, drugie z wczoraj. I do dziś nie rozumiem, jak mogła się uszkodzić kość od dziabnięcia, które nie rozcięło nawet skóry.


1 komentarz:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.