poniedziałek, 6 października 2014

Jasno i klarownie myśleć


Miało nie być tyle o ZA, ale tak jakoś wychodzi, że o ZA jest najwięcej materiałów, bo nie dość, że popularny, to jeszcze od pewnego czasu modny - wielu by chciało mieć ponadprzeciętną inteligencję, zdolności sawantów i być bezkarnie ekscentrycznym, ale najczęściej zapominają, że w parze z nimi idą nadwrażliwość zmysłów, zupełnie inny, czasami upośledzający, sposób odbierania świata i problem z komunikacją, i to u wszystkich aspich, nie tylko u nisko funkcjonujących.

Dziś mam 2 sprawy. Pierwsza to GW, a w niej nowy cykl "DYSLEKTYCY, ADHD-KI, ASPERGERKI". Przyznam się, że z obawą czekałam na pierwszy artykuł, tymczasem okazał się całkiem dobry - 100 proc. logiki, zero empatii. Czy dziecko z zespołem Aspergera może się z kimś zaprzyjaźnić?, z jednym zastrzeżeniem - aspergerki nie mają opóźnionej mowy jak autystycy, wręcz przeciwnie, na ogół zaczynają mówić wcześnie i od razu pełnymi zdaniami i z bogatym słownictwem, co nikogo nie powinno dziwić, skoro bardzo wcześnie zaczynają zgłębiać różne dziedziny wiedzy.

Szkoda, że znowu o ZA pisze się w kontekście dzieci nieradzących sobie w szkole, powielając stereotyp, ale nie można mieć wszystkiego.

Kiedy moja przyjaciółka natknęła się na ten artykuł, zapytała, czy my się w końcu przyjaźnimy, czy nie. Na szczęście nie jestem już dzieckiem, ale w przypadku dziecka takie pytanie wcale nie jest bezzasadne. Jako dziecko nie miałam przyjaciół. Owszem, koleżanki tak. Siedziałam z nimi w ławce, odwiedzałam je czasem w domu po szkole, bo miały wolną chatę i spokój, a nawet jeździłam z nimi na rowerze. Poza tym miałyśmy ciekawe zabawy - jeżdżenie nad rzeczkę, po torach i po pociągach towarowych, zabawy w duchy na placach budowy, skakanie z pierwszego piętra przez balkon, eksplorowanie poligonu. Raz wykopałam minę koło bloku i była atrakcja. Z zabaw typowych miałam szycie ubranek dla lalek, bo przecież nie udawanie kogoś innego czy zabawy w dom. Najlepsze okazywało się pisanie książki - samodzielne albo po jednym zdaniu na zmianę z koleżanką; oraz wyprowadzanie jamnika sąsiadki, ratowanie kociąt, ptaków i chomików.

Ale przyjaźń? Nie miałam z kim. Nie dlatego, że dzieci mnie odrzucały - ostracyzm był mi obcy. Ale dlatego, że nie znalazłam nikogo godnego przyjaźni, nikogo, z kim mogłabym porozmawiać o ciekawych rzeczach, więc się izolowałam. Dzieci w moim wieku to dla mnie była wrzeszcząca i migająca kolorami masa bez twarzy - czyli uosobienie agresji i zagrożenia. Nie umieli nawet pisać, nie odróżniali słońca od słonic (serio, pisali "słonice" zamiast "słońce", do dziś mnie to szokuje), nie siedzieli spokojnie w czasie lekcji, nie dawali się uczyć, przeszkadzali w czytaniu na przerwie, wiecznie czegoś chcieli i gadali jak katarynki. Gęby im się nie zamykały! Jedyną szansą na przeżycie była izolacja, więc tak robiłam. Uczenie się zachowań społecznych od takiej masy? Nierealne. Szkoła, zamiast nauczania indywidualnego, dla aspergera to męczarnia i bezsens. Może jedynie spowodować regres. Zachowań społecznych to się można uczyć jeden na jeden i czytając książkę na ten temat. Ale nie w tym wieku!

Dzieci w klasie nie są materiałem na przyjaciela dla aspergera. Taka jest prawda. Interesują się misiami, lalkami, rowerkami i innymi pierdołami. Nie umieją pisać ani normalnie czytać, nie mają zainteresowań, nie ma o czym z nimi rozmawiać. Są nieciekawe, niedojrzałe i nie dają się bliżej poznać. No chyba że się przypadkiem trafi na jakiegoś pasjonata, to wreszcie jest o czym pogadać, nawet jeśli jego pasja nie jest naszą. Można się czegoś nowego nauczyć. Przecież nie można się nudzić z przyjaciółmi. Przyjaźń nie polega na wspólnej nudzie.

Tak, właśnie tak było. To dlatego zaczęłam sama sobie szukać koleżanek i kolegów - korespondencyjnie, bo w okolicy nikogo sensownego nie było. Nie żeby mi brakowało przyjaciół, co to, to nie. Nie czułam się samotna, miałam zwierzęta i książki (tak jest do dziś). Ale ciekawie porozmawiać na wszelkie tematy chciałam i szukałam kogoś, kto miał podobnie. Intensywną korespondencję prowadziłam aż do końca liceum. A potem poszłam na studia i... wow! Świat społecznych zachowań się przede mną otworzył. No i poznałam tam moją pierwszą przyjaciółkę. Każdy aspie powinien przymusowo kończyć psychologię społeczną. :P

W ZA tak naprawdę to nadmiar zaburza funkcjonowanie. Nadmiar odbieranych bodźców, nie niedobór. My nie mamy niczego mniej - mamy więcej. Czy to więc w ogóle jest upośledzenie? Poza jednostkami nisko funkcjonującymi, zależnymi i niekomunikatywnymi żaden aspie nie jest inwalidą. ZA to nie jest żaden powód, żeby załatwiać orzeczenie. W moim orzeczeniu nie ma ani słowa na temat ZA, jest tylko 05-R. Jeśli ZA nie towarzyszy upośledzeniu umysłowemu, to naszą przewagą jest myślenie właśnie. Takie myślenie, które na logikę ustawia nasze zachowanie. Które nawet likwiduje stimy. Owszem, swoje machanie rękami zlikwidowałam we wczesnym dzieciństwie - nienawidzę, jak mi coś lata przed oczami, więc stimy musiały zniknąć. Bujanie zaczynam kontrolować natychmiast, jak tylko się pojawia. Tak samo jest z różnymi fiksacjami, kompulsywnym liczeniem, wpatrywaniem się we włókna wolframowe itd. Moja samoświadomość nie jest ograniczona, nie jestem ubezwłasnowolniona i wiem, co robię, więc mogę się kontrolować.

Tak naprawdę z aspergera zostaje tylko to, co jest niezależne od woli i samokontroli, czyli odbiór świata, funkcjonowanie układu nerwowego i prawej półkuli (to dlatego udawaczom nie wychodzi - naśladowanie samych zachowań to za mało, żeby zostać aspie). Reszta mną rządzić nie będzie!

Niestety często bywa tak, że to nie ZA zaburza funkcjonowanie, tylko inni ludzie.

Na ostatniej psychoterapii rozmawiałyśmy o kłamstwie, udawaniu i iluzji. To prosto wytłumaczyć na podstawie recenzji, opinii i krytyki literackiej. Krytyka literacka, wiadomo, opiera się na konkretach, faktach, jest jasna, rozumna i zrozumiała (dlatego ją lubię najbardziej). Opinia, też wiadomo - to moje subiektywne zdanie na jakiś temat, np. moje własne skojarzenia, myśli i odczucia na temat jakiejś książki. Recenzja to połączenie jednego z drugim. Aspie nigdy nie zrozumie, jak można jednego od drugiego nie odróżniać. Jak można nie widzieć różnicy między tym, co autor naprawdę napisał, a tym, co ja myślę, że on myślał. Ponieważ znam wielu autorów, wiem, że prawie nigdy nie mieli na myśli tego, co się im do gardła wciska. Aspie nie zrozumie nigdy, dlaczego ludzie lubią wkładać innym w usta to, czego nie powiedzieli, dlaczego kłamią, bo skoro to nieprawda, to jest to zwykłe kłamstwo.

To właśnie dlatego aspie będzie najlepszym interpretatorem testu Rottera.

Nie uczestniczę w dyskusjach, bo tak to właśnie wygląda:

Ja: Ziemia jest elipsą.
Ktoś: Dlaczego twierdzisz, że ziemia jest płaska?

Interesuje mnie tylko wymiana opinii. Oczekuję, że ktoś wysłucha mojego zdania i opowie mi, co sam myśli. KROPKA. Koniec interakcji. Dalej już nic nie ma. Nie ma przekonywania, zmuszania do przyjęcia cudzego punktu widzenia, wmawiania czegoś, czego się nie powiedziało. KONIEC DYSKUSJI, wychodzę. Jeśli czyjeś argumenty są sensowne, to sama to umiem zauważyć i zmienić zdanie. Nikt nie musi kłamać, że mówiłam coś o płaskiej ziemi. Więc dlaczego ludzie to robią?

Aspie nie jest jasnowidzem. Potrzebuje odpowiedzi.




Był kiedyś filmik - Autyzm wprowadza zmysły w błąd. To prawda, ZA też to robi. Ale mam lepsze porównanie. Wyobraźcie sobie, że stoicie na Antarktydzie nadzy i zamarzacie. Zimno powoduje ból i hipotermię, więc macie problem z ciągłym przypominaniem sobie, gdzie jesteście i co robicie. Dookoła masa wrzeszczących, rozbieganych ludzi bez twarzy - wszyscy jednakowi, wszyscy drą się naraz, więc nie rozumiecie, co mówią i czego od Was chcą. Ubrani są w jaskrawe ubrania, a od nich i od śniegu odbija się słońce i oślepia. Nie macie okularów przeciwsłonecznych, więc gałki oczne bolą Was tak potwornie, że z trudem uchylacie powieki. Wrzaski, hałas i trąbki jak na odpuście Was ogłuszają, a nie macie zatyczek do uszu. Nie spaliście od 3 nocy. Nie możecie oddychać, bo nie pozwala na to odór czosnku, ścieków i śmierdzących perfum. Jest Wam niedobrze, bo w ustach ciągle czujecie smak śniadania, obiadu i wczorajszej kolacji. Tłum co chwilę Was popycha, dotyka lepkimi, brudnymi łapskami, które parzą bardziej niż pokrzywy. Ten tłum świetnie się bawi i nie rozumie, o co Wam, kurna, chodzi, przecież jest tak wspaniale, spadaj, malkontencie, idź sobie ściszać wrzask i zasłaniać okna gdzie indziej! Nie psuj zabawy! A Wy nie macie dokąd pójść, bo gdziekolwiek się ruszycie, wszędzie są takie wrzeszczące, śmierdzące tłumy bez twarzy.

Tak mają aspie. Ale jeśli chcecie zrozumieć konkretnie mnie, to dodajcie jeszcze do tego zwężony układ oddechowy i problemy z nabraniem powietrza - jest za mało wysycone tlenem, więc się dusicie. Akomodacja oka nie działa, więc wszystko widzicie niewyraźnie, jak kolorowy maziaj. Hałas zlewa się w jeden zbyt wysoki dźwięk, który wypala Wam mózg bólem. Nie macie siły zrobić kroku, bo mięśnie nie współpracują, a stawy wyginają się w drugą stronę i na boki bez Waszej kontroli. Jesteście niestabilni, nie możecie ufać swojemu ciału, nie utrzymujecie stabilnie tułowia ani głowy, która samowolnie ucieka do tyłu. Nie czujecie swoich kończyn, jeśli tracicie je z oczu, przewracacie się. Nie możecie się podnieść bez pomocy. Macie migrenę albo neuralgię, więc jest Wam niedobrze. Musicie pilnie do WC, a w okolicy żadnego nie ma. Nie macie siły, bo serce nie dostaje wystarczająco dużo krwi. Mózg też nie, więc demencja sprawia, że zapomnieliście, gdzie jesteście i dokąd idziecie. Nie poznajecie tej osoby, która się z Wami tak wylewnie wita. Macie hipotonię, więc nie możecie stać nawet kilku sekund, bo mdlejecie, ale nie możecie też chodzić, a w pobliżu nie ma ławki. Nie możecie sobie ulżyć lekami, bo macie problem z przełykaniem. Nie wiecie, jak w tych warunkach nastawić lewy bark i prawą rzepkę jednocześnie i bez pomocy. Wszyscy ci ludzie wokół mogą Was zarazić czymkolwiek, bo macie niską odporność, a zwykły katar powoduje niewydolność oddechową. Nie możecie odkrztusić flegmy. Marzniecie, ale jesteście zlani potem, co dodatkowo wzmaga uczucie zimna i jeszcze bardziej obniża temperaturę ciała. Wasze prawe płuco jest uciśnięte przez kifoskoliozę i każdy wdech to ból. I ups, jelito Wam wypadło! Opuszki palców macie zdarte do krwi, bo zeszły Wam właśnie 3 warstwy naskórka. Nie możecie osłonić oczu rękami, bo nie utrzymujecie barków tak wysoko. Ktoś w końcu daje Wam ubranie, ale dopiero co wyjęte z wody i niewyżęte.

Nie macie przetrwać, nie, nie. Macie prowadzić rozumną konwersację. Macie jasno i klarownie myśleć.

To tylko ułamek. W rzeczywistości nie jest tak dobrze.




***
Towarzyszą nam dziś obrazy 5-letniej autystki. Tak a propos pytania, czy osoby z ASD są kreatywne.


2 komentarze:

  1. In fairness - Ziemia nie jest elipsą. Elipsa jest krzywą geometryczną a nie bryłą, jest z definicji płaska, więc jeśli ktoś mówi, że Ziemia jest elipsą to implikuje że Ziemia też jest płaska - oczywiście tylko wtedy, kiedy użyjemy nieubłaganej logiki geometrycznej. W takiej logice Ziemia jest elipsoidą raczej a nie elipsą :)
    Więc to nie miało być niezrozumienie, tylko żart po prostu ze strony tej drugiej osoby wydaje mi się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W szkole uczyli tylko o elipsie, bo tak było w programie szkolnym, a Internet nie istniał. Teraz się mówi o geoidzie. :) Ale to był tylko przykład. Równie dobrze może być inny:
      - Mam zieloną bluzkę.
      - Dlaczego twierdzisz, że masz fioletową bluzkę?

      Powiesz A, a neurotypowi będą Ci wciskać, że powiedziałaś B. Sami robią tak samo - mówią B, a potem kłamią, że powiedzieli A. Zamiast przyjąć do wiadomości, co ktoś powiedział, i adekwatnie do tego zareagować, będą wymyślać niestworzone, nieistniejące rzeczy, kłamać, kręcić, kombinować i udawać, że Ty zrobiłaś tak samo. Dla mnie to jest mur.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.