wtorek, 2 lutego 2016

Z dnia na dzień

Nie piszę, bo nie dzieje się dobrze. Codzienność została wzbogacona o nasilenie wielu objawów.  Codzienne neuralgie się rozszalały. Wielonerwowe, nie ma tak fajnie, że np. tylko jedna trójdzielna.

Nie mogę jeść. Nie mogę gryźć, nic twardego, ciepłego albo zimnego. Nie mogę popijać leków wodą mineralną w temperaturze pokojowej. Jeden łyk i koszmar się zaczyna. Czy może raczej powinnam napisać, że nasila, bo nieustanne ćmienie nie mija od wielu miesięcy.

Przypałętał się też zespół odstawienny, nie wiem skąd, bo niczego nie odstawiam, ale z leków, które aktualnie biorę, tylko buprenorfina jest uzależniająca. Pamiętam, że po paru latach brania dużych dawek xanaxu też miałam tak nasilony zespół odstawienny, że jedyną opcją było odstawienie xanaxu. Problem polega na tym, że nie mogę odstawić buprenorfiny, bo nic innego medycyna nie ma do zaoferowania. Tzn. ma oczywiście, ale za leczenie się w tym kraju jest się przestępcą i siedzi się w więzieniu.

W niedzielę wysiadły również jelita. Mdłości, biegunka, wymioty, a więc niewydolność oddechowa i krążeniowa, hipotonia, problemy z oddychaniem, nasilona arytmia i omdlenia w jej wyniku. Nie wiem skąd, ale dziś do zbioru objawów doszły nasilone bóle kostno-mięśniowe. Normalnie na co dzień szóstki mają objawy grypy, dziś mam je nasilone bardziej niż zazwyczaj.

Do tego zimno i boli - kaloryfery letnie. Nie, nie są zepsute ani zapowietrzone, to RWE nie chce grzać.

Wznawiam również poszukiwania jakichś kropli do oczu. Oczy szczypią, bolą, widzę nieostro, nie mogę czytać, patrzeć, oglądać filmów, normalnie funkcjonować. Szukam czegoś, co to zlikwiduje. Ew. może być okulista, który nie strzeli focha i nie odmówi mi leczenia tylko dlatego, że mam 6a.

Nie wiem, jak się pozbierać i ogarnąć do czwartku - wtedy mam wizytację z opieki społecznej. Pani odpisała mi na maila, więc mam nadzieję, że okaże się rozumiejąca, ludzka i sympatyczna. Ma przyjść z pracownikiem socjalnym i ustalić grafik pomocy. Jeśli przyjdzie ktoś do sprzątania, to to mieszkanie będzie odkurzane po raz pierwszy od śmierci Sary. Jeśli zostanie umyta podłoga, to znikną ślady łapek...

Raczej nie jestem teraz w dobrym stanie, ale mimo wszystko cieszę się, że udało mi się napisać tego maila, że ktoś odpisał, że coś się zaczyna dziać, chociaż stres jest wprost monstrualny i nie wiem, jak to przetrwam. Ostatnio dużo mam takich "służbowych" maili i wizyt, bo ciągle mam sprawy do załatwienia w związku z rentą, z orzeczeniem (nowym), z konsultowaniem operacji, a przecież codzienne problemy się na ten czas nie wyłączają. Potrzebuję np. wlewek z Volonu w nadgarstek, ale to oznacza, że zużyję ostatnie opakowanie i znowu będzie problem ze sprowadzaniem leku. To znaczy ja będę musiała stworzyć ten problem jakiejś prywatnej osobie, bo import docelowy jest dla mnie niedostępny.

Więc trzymajcie za mnie kciuki.

No i jak rok temu, pamiętajcie, proszę, o mnie przy rozliczaniu podatku. Obiecuję, że pieniądze nie zostaną roztrwonione - nawet gdybym chciała pojechać za nie na Karaiby, to fundacja zapewne mi nie pozwoli, a to ona decyduje, czy te pieniądze dostanę. ;) Zrobię o tym oddzielną notkę, bo nie wszyscy wiedzą, na jakiej zasadzie działa ten 1%.

Tutaj szczegóły - jak można przekazać 1% lub darowiznę. Można na moją rzecz wystawiać przedmioty na Allegro lub wysyłać sms-y. ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.