[całość tutaj]
To poglądy bliskie mojej matce, która za wszelką cenę chce mnie zamknąć w czterech ścianach, a jako jedyny przejaw życia wcisnąć mi jeżdżenie po uzdrawiaczach i hochsztaplerach. Wciska mi chorobę do gardła i chce, żebym została jej niewolnikiem. Nie wolno mi brać leków, które ratują mi życie (psychiatryczne i przeciwbólowe). Nie wolno mi ułatwiać sobie życia. Nie wolno mi chcieć niczego, wolno mi jedynie zabić się z depresji i bólu.
Jeśli mi się zamarzy:
- wyjście z domu
- spotkania z przyjaciółmi
- podróże
- zwiedzanie i spacery
- wolność i normalność
...to słyszę "skąd jest w tobie tyle nienawiści?"
Pewnie, najlepiej żebym nie myślała nawet o wózku (bo to przecież wstyd), tylko się zasklepiła w chorobie i absolutnie nie ruszała się z łóżka, nie żyła, nie funkcjonowała i nie dążyła do choćby namiastki normalności - bo przecież wszystko jest lepsze od wolności, nieprawdaż. Jeszcze mnie sąsiedzi zobaczą i co wtedy?
No więc nie idę na ten układ. Tę swoją nienawiść i oczekiwania, że zrezygnuję z życia, może sobie wsadzić, gdzie chce.
Dlaczego w ogóle w kimkolwiek rodzi się odruch? chęć? dokopania leżącemu?
Dlaczego w ogóle w kimkolwiek rodzi się odruch? chęć? dokopania leżącemu?
Kochana mamo, jeśli życzysz mi dobrze, jeśli mnie kochasz, jeśli chcesz mojego szczęścia, dobra i normalności - szykuj wózek.
Jeśli mnie nienawidzisz i oczekujesz, że dobrowolnie poddam się cierpieniu i zrezygnuję z życia na rzecz agonii - szykuj trumnę. Poproszę niebieską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.