Park przepiękny jak zwykle, naprawdę to jeden z ładniejszych, jakie znam.
Ale nieprzystosowany. Trafiliśmy np. na taki koszmar (i to przy dojściu do tarasu, na którym odbywają się koncerty) oraz na schodki bez poręczy.
A tu moja zbolała mina - znowu: nieprzystosowane ławki. Po 2 utworach czułam już odzywające się odleżyny, kręgosłup palił żywym ogniem, a podłokietników nie było, więc mięśnie nie były w stanie utrzymać kręgosłupa. Dobrze, że obok siedział tata.
Nie będę mówiła, jak zachowywali się ludzie na koncercie (musiałabym użyć niecenzuralnych słów), ale dla samego koncertu było warto! Zwłaszcza że tak dawno nie byłyśmy z Olą w filharmonii (nie mam ciągle ufika, więc nie mamy jak parkować).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.