Ostatnio ścięłam włosy na krótko. Tak krótko, jak jeszcze nigdy w życiu nie miałam. Pewnego dnia już po prostu nie byłam w stanie sobie radzić z kołtunami, ucięłam kucyka i od razu poszłam do fryzjerki, żeby poprawiła i wyrównała. Mimo że wcześniej też miałam krótkie włosy - do ramion - kołtunów nie dawało się ujarzmić, robiły się z powietrza i nie działało na nie nic. Żadne zabiegi profesjonalne, żadne szczotki, żadne odżywki, NIC. Od fryzjerów notorycznie słyszałam, że czegoś takiego w życiu nie widzieli. Cóż, szanse na spotkanie kogoś z 6a mieli nikłe.
Kołtuny były moim problemem zawsze. W podstawówce miałam włosy za pupę i kołtuny rozczesywał ojciec. Tylko on miał wystarczająco dużo cierpliwości, ja je po prostu wycinałam. Włosów mi nie brakowało, nosiłam 2 warkocze, a każdy szeroki jak nadgarstek.
Po trzydziestce niestety wszystkie objawy eds nasilają się, nasiliło się więc i kołtunienie, i jednocześnie dyslokacje i ból z powodu kołtunów. Od pewnego czasu nie byłam już w stanie ani ich rozczesywać, ani myć, ani suszyć włosów, a od lat zrobienie kucyka oznaczało położenie się w poprzek łóżka, zwieszenie włosów na podłogę i łapanie ich w ten sposób z ramionami stabilnie opartymi o łóżko. Ostatnio i to mnie przerosło, mimo że od kilku lat mam włosów o połowę mniej, bo wypadły mi pod wpływem działalności hydroksylizyny. Teraz mam ich tak mało, że nie muszę nawet kupować okrągłej szczotki czy lokówki, same się podwijają na końcach, co dotąd nie było możliwe, bo były grube i sztywne.
Nie tylko włosy mi się zmieniły. Nagle zmieniła się i skóra, i cera. Skóra zawsze była sucha i łuszcząca się, ale teraz po prostu zdzieram naskórek szczotką ryżową na sucho, z całego ciała sypie się jak łupież. Czarne legginsy po zdjęciu są wewnątrz białe od naskórka. Wystarczy mocniej przesunąć palcami po skórze, żeby się zrolowała - schodzi płatami. Kremy się rolują, nawet te najlżejsze i najdelikatniejsze, mimo że nie tak dawno moja skóra błyskawicznie wchłaniała absolutnie wszystko, nawet olej z oliwek!
Mało tego, zmieniła mi się cera. Ze skrajnie suchej, teraz mam w połowie tłustą. W połowie, bo to dotyczy tylko czoła, nosa i skóry pod oczami. Jest tłusta! Tak tłusta, jakby ją ktoś olejem nasmarował. Po dotknięciu palcem - tłuści się palec. Robi mi się niedobrze na samą myśl o tym. Wszystko z niej spływa albo się roluje. W dodatku na czole mam dziesiątki, jeśli nie setki, malutkich krostek. W życiu nie miałam krostek! Nigdy nie miałam nawet żadnego trądziku! Teraz mam niemożliwy do zlikwidowania tłusty oblech na twarzy. Jak się pozbyć tego tłuszczu?!
Co ciekawe, po menopauzie wreszcie, pierwszy raz w życiu, mam wszystkie hormony w normie. Co prawda jest to norma dla zdrowych, w 6a norma jest przesunięta, ale nie wiem o ile i w którym kierunku, więc cieszę się normą dla zdrowych.
O takich rzeczach się nie pisze, bo w porównaniu do innych objawów to są pierdoły. Niestety 6a nie odpuszcza nawet w pierdołach. Nie ma takiej dziedziny, w której to 6a nie ustawiałoby
życia i nie narzucało warunków.
Edit 28.09.15: Całkowicie pozbyłam się krostek po kilku dniach stosowania Super Power Mezo Serum Bielendy. Może komuś też pomoże.
Wzbraniam się , ale chyba też zetnę:(
OdpowiedzUsuńWypróbuję to serum!
OdpowiedzUsuńJa z kolei polecam olej kokosowy i kwas hialuronowy.