Znalazłam dziwną grafikę. Albo raczej irytującą. Jeśli mówię, że mnie boli głowa, to mnie boli głowa, nie oko, czoło, pół twarzy, whatever. Raczej zaniżam swój ból, bo oprócz głowy boli szczęka, zęby, szyja, często też obręcz barkowa. I dokładnie to samo przyjmowałam, kiedy o bólu głowy mówił ktoś inny. Ból głowy obejmuje... GŁOWĘ, zaskakujące, nieprawdaż.
Czy - jeśli kogoś boli palec u nogi - mówi, że go boli noga?
Gdyby kogoś bolało ucho, czoło, oko, podstawa czaszki, byłby szczęściarzem. Jeśli ludzie naprawdę tak powiększają zakres swojego bólu (po co?!), to jak potem lekarz ma uwierzyć, kiedy pacjent powie mu, że go boli wszystko?
U mnie się to sprawdza. Owszem boli cała głowa ale w 90% przypadków ten ból promieniuje wyraźnie z konkretnego miejsca... Ostatnio na przykład z prawej skroni.
OdpowiedzUsuń