Czytałam dziś "Oko umysłu" Sacksa i rozdział o prozopagnozji zainspirował mnie, żeby napisać o własnej. Sacks sam ma prozopagnozję. Pisze, że w dzieciństwie rozpoznawał wzrokowo bez problemu, zwłaszcza tych, z którymi się przyjaźnił. Łatwiej też było mu rozpoznawać ludzi, jeśli znajdowali się w konkretnym kontekście. Jane Goodall, która też ma prozopagnozję, pisze, że szympansy rozpoznaje po dłuższym z nimi obcowaniu, nie ma też problemu z bliskimi i przyjaciółmi. Ma jednak problem z ludźmi o typowych twarzach - musi szukać jakiegoś znamienia bądź innej cechy szczególnej.
Mam dokładnie tak samo jak oni. Bez problemu rozpoznaję bliższą rodzinę i przyjaciół. Rozpoznam też tych, których często widuję, oraz osoby na zdjęciach. Ale w dzieciństwie sąsiadki skarżyły mojej mamie, że się im nie ukłoniłam (one mnie rozpoznawały - więc czy nie mogły się ukłonić pierwsze? przecież bym odpowiedziała na dzień dobry, nawet obcej osobie!). Całkiem nieźle rozpoznaję też ludzi w kontekście - ktoś spotkany na osiedlu musi być sąsiadem, ale jeśli tego kogoś spotkam poza osiedlem, już go nie rozpoznam, nawet jeśli rozmawialiśmy godzinę wcześniej. Swojej terapeutki-sąsiadki nie rozpoznałam w tak niecodziennym miejscu jak przychodnia. Poznałam ją, dopiero kiedy mi się ukłoniła pierwsza.
Tak jak Sacks (nie wiedziałam, że inni też tak mają, haha) lepiej rozpoznaję psy niż ich właścicieli. Rozpoznaję właścicieli po ich psach. Ale kiedy zobaczę ich bez psów - już ich nie rozpoznam.
"Wiele osób z prozopagnozją rozpoznaje osoby po głosie, postawie albo chodzie", i dokładnie tak jest ze mną. Najłatwiej jest rozpoznać po sposobie poruszania się, głosie lub po włosach. To oznacza, że jak ktoś zmieni fryzurę, będzie nierozpoznawalny. Dużo trudniej jest rozpoznać osobę w tłumie, w stresie, w przebodźcowaniu, bez kontekstu. Nie rozpoznaję też twarzy podobnych. Twarze Azjatów są dla mnie takie same - oni wszyscy mają taki sam kształt i kolor oczu, taki sam kolor i rodzaj włosów, zupełnie inaczej niż inne rasy, które rozpoznają właśnie po cechach szczególnych. Irytuję się, kiedy do filmów zatrudnia się jednakowych aktorów, zamiast bardzo się od siebie różniących. Kiedy wszyscy aktorzy są jednakowi, nie wiadomo, o co w takim filmie chodzi, nie da się podążać za akcją.
Podobno większość osób z prozopagnozją ma lezję w pewnej części mózgu. Cóż, nie znalazłam informacji, żeby tę lezję miały osoby z ZA. Ja jej raczej nie mam - pewnie wyszłaby w rezonansie/tomografii/PET, tymczasem wyszła jedynie demencja.
Prozopagnozja nie była nigdy dla mnie jakimś wielkim problemem. Jeśli nie poznawałam czyjejś twarzy, to poznawałam głos. Kiedy dochodziło do powitania, już wiedziałam, z kim mam do czynienia. Demencja to zmieniła. Sprawia, że żadna cecha nie wystarcza, żeby kogoś rozpoznać. Zdarza się, że ktoś się ze mną wita, mówi coś do mnie, ściska mnie, a ja nadal nie wiem, kto to jest, mimo że słyszę głos i wszystkie cechy szczególne mogę obejrzeć z bliska. Na demencję nie działa też kontekst. Jak kogoś nie poznaję, to nie poznaję i nic tego nie zmieni, ten ktoś musi mi po prostu powiedzieć, kim jest. Jeśli tego nie zrobi - nie domyślę się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.