Kiedy chciałam przyśpieszyć fizjoterapię, żeby operacja kręgosłupa odbyła się szybciej, okazało się to niemożliwe. Fizjo 2 razy w tygodniu to maksimum, żeby nie zaszkodzić. Niestety NFZ nie przewiduje nieszkodzenia i zmusza pacjenta do 10 zabiegów, po 5 w jednym tygodniu, nawet wtedy, kiedy mają to być 2 zabiegi w tygodniu, ale stale. Sytuacja jest kuriozalna. Na obydwu fizjoterapiach robię co innego (na prywatnej przygotowanie do operacji, na NFZ - głównie głęboka stabilizacja i mięśnie oddechowe), potrzebuję i tego, i tego, więc z żadnej nie mogę zrezygnować. Ostatnia przerwa w fizjoterapii prywatnej skończyła się tym, że miednica cofnęła się na poprzednie miejsce, niwecząc półtora roku pracy. Ale teraz mam fizjo 7 razy w tygodniu, a tego nie wytrzyma pewnie nawet zdrowy człowiek. Efekt jest taki, że nasiliły się dysautonomia, hipotonia i ruchy mimowolne w pozycji leżącej i przy każdym napięciu mięśni (to niestety typowe). W czwartek na fizjo dostałam silnych drgawek, tak jak przy głębokiej hipotermii (a miałam łagodną, pot wychładza).
Dobra wiadomość jest taka, że Fizjo znalazł przyczynę bólu w lewym biodrze - i było to jeszcze coś innego, kilka zazębionych spraw, ale zapamiętałam tylko jedną - kaletkę. Od razu się tym zajął. Ból był nieziemski (możliwe, że też się przyczynił do drgawek) i umiejscowiony zupełnie gdzie indziej, ale za to potem zmniejszył się ten w biodrze. Tak od razu! Pewnie, boli nadal i nadal nie podnoszę nogi, nadal nie wstanę z leżanki i nadal mam problem z włożeniem buta, ale ten ból jest zupełnie nieporównywalny do poprzedniego! Mogę zmienić pozycję w nocy i wejść na rowerek.
Właśnie dlatego najbardziej wierzę swojemu Fizjo. I właśnie po to jest fizjo w EDS. Fizjo nie leczy i nie sprawi, że wyzdrowiejemy. Nie zmusi też mięśni do odpowiadania na zabiegi i nie powstrzyma ich zaniku. Ale bez fizjo nie miałabym szansy na operację kręgosłupa, miałabym jeszcze większe problemy z samodzielnym oddychaniem i pewnie nie chodziłabym już wcale. Mimo to dla mojej matki jest to wyrzucanie pieniędzy, przecież powinnam już być pacjentem leżącym.
***
Ważny artykuł:
BRAIN USES SEROTONIN TO PERPETUATE CHRONIC PAIN SIGNALS IN LOCAL NERVES
Says Dong: “Chronic pain seems to cause serotonin to be released by the brain into the spinal cord. There, it acts on the trigeminal nerve at large, making TRPV1 hyperactive throughout its branches, even causing some non-pain-sensing nerve cells to start responding to pain. Hyperactive TRPV1 causes the nerves to fire more frequently, sending additional pain signals to the brain”.
Jeśli rzeczywiście tak jest, to wiadomo już, skąd ten nienormalny horrendalny ból w 6a. Hydroksylaza lizylowa przetwarza serotoninę, dlatego serotonina nie jest przetwarzana w 6a, dlatego zalewa mózg i dlatego powoduje depresję biologiczną. Okazuje się, że i ból wynika z dysfunkcji hydro... Z jednej strony przełom, z drugiej - gdyby istniały leki blokujące serotoninę, to psychiatra chyba już dawno by mi je przepisał? Dostaję leki nieserotoninergiczne, ale najwyraźniej na ból to nie wystarcza. Nie biorę ich od 7 tygodni, depresja się nasiliła, ale ból jest bez zmian.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.