Kolejna seria fizjoterapii na NFZ i kolejny fizjoterapeuta. NFZ w dalszym ciągu szkodzi - bo to nadal 10 zabiegów dzień po dniu, zamiast 2 zabiegów na tydzień przez kilka tygodni. Kompletnie nie rozumiem intencji tego, kto to wymyślił. Plusem jest to, że jutro może uda się zacząć pracę na mięśniach oddechowych. To daje efekty. Głęboka stabilizacja niestety nie daje żadnych.
Udało mi się też dostać do ortopedy (co nie jest proste, bo przed gabinetem prawie bijatyka). Lekarz stwierdził, że w lewym biodrze naderwany jest mięsień i rozlany krwiak, co podrażnia nerw. Nie może mi zrobić blokady, dopóki się krwiak nie wchłonie, więc zapisał mi pole magnetyczne na osuszenie - w rejestracji wyznaczyli mi termin: maj. Szkoda słów. Leki przeciwbólowe nie działają, więc dostałam Liponexin.
Lekarz w ogóle nie był zaskoczony tym, skąd mam uraz. Jego pacjentowi kierowca karetki uszkodził 2 kręgi szyjne w ten sam sposób - rzucał karetką, zamiast jechać bezpiecznie. I zdaje się, że oni mają ratować chorych, a nie im zagrażać? Dlaczego nie ponoszą za to żadnej kary?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.