MZ NIE ODESŁAŁO MI ZAPOTRZEBOWANIA NA LEK!
Procedura jest nieco inna, niż ostatnio pisałam, ale nikt mi tego nie chciał powiedzieć. Okazuje się, że MZ razem ze zgodą na refundację ma obowiązek odesłać wypełnione zapotrzebowanie, które ja mu wysyłałam wcześniej!
MZ tego nie zrobiło. Bez tego apteka nie może zamówić leku w hurtowni.
Gosia obdzwoniła wiele aptek, informacji, speców od importu docelowego i MZ. Razem ze zgodą na refundację powinnam była otrzymać to samo zapotrzebowanie, które wypełniała neurolog i które ja wysyłałam do MZ. MZ mi tego nie odesłało, ale idzie w zaparte, że to zrobiło. Najpierw była mowa, że mi w grudniu wysłali zapotrzebowanie i mają w komputerze potwierdzenie odbioru. Super, tyle że w grudniu to oni mi nie wysłali zapotrzebowania, a prośbę i udowodnienie, że mam aktualne ubezpieczenie - pisałam o tym nawet, bo nie wiedziałam, jaki dokument mam im wysłać na potwierdzenie tegoż.
Jak to w MZ usłyszeli, to zmienili śpiewkę i zaczęli mówić, że w takim razie oni wysłali 2 pisma w grudniu jednocześnie - prośbę o ubezpieczenie oraz zapotrzebowanie.
Tyle że to się kupy nie trzyma! Bez dowodu, że mam ubezpieczenie, procedura nie postępuje. Gdybym nie dosłała ubezpieczenia, procedura byłaby całkiem anulowana. Po prostu nie ma takiej możliwości, żeby oni nie mając mojego ubezpieczenia, wysłali mi już zapotrzebowanie! Mogli to zrobić dopiero po dosłaniu przeze mnie dokumentów, a wtedy to ja dostałam TYLKO zgodę na refundację! Bez żadnych dodatkowych pism! Zapotrzebowanie powinno być wysłane razem z tą zgodą.
MZ nie tylko kłamie, że wysłało zapotrzebowanie, ale jeszcze nie chce ani złożyć reklamacji na poczcie (a reklamację oczywiście może złożyć jedynie nadawca, ie odbiorca), ani nie chce wydać kopii!
Oszukali mnie i narazili moje życie. Zmarnowali czas kocia, Gosi i neurolog, która teraz będzie musiała wypisywać drugi wniosek. Wszyscy będziemy musieli jeszcze raz przechodzić procedurę. Dla mnie to kolejne 4 miesiące bez niezbędnego leku!
Zastanawiam się, co teraz z tym zrobić. Opisać w prasie? Złożyć skargę do MZ? Procedura jest całkowicie niedostępna dla chorych ludzi - nikt nie byłby w stanie przecież tego wszystkiego przejść. Nawet dla sprawnej Gosi jest to trudne, na jeżdżenie i telefony straciła mnóstwo czasu i ci wszyscy niekompetentni ludzie szarpali jej tylko nerwy. Apteka też nawaliła, bo przyjęli tę zgodę i receptę, a dopiero po 5 dniach zadzwonili do Gosi, że nie ma zapotrzebowania. Wcześniej nie zauważyli?! I dlaczego dzwonili do niej, skoro Gosia zostawiła im mojego maila? Dlaczego ludzi z ZA traktuje się jak ubezwłasnowolnionych?! To też nadaje się do rzecznika ds. dyskryminacji!
Poniżej wklejam jeszcze raz procedurę uzupełnioną o nowe wiadomości:
1. Lekarz wypisuje wniosek o refundację/zapotrzebowanie na lek. Wniosek musi być podpisany przez konsultanta krajowego w danej dziedzinie (u mnie o ten podpis postarała się neurolog, ale wiem, że niektórzy muszą biegać za tym sami).
2. Pacjent wypełnia dodatkowo mały kwitek, w zasadzie streszczenie tego wniosku, bo przepisuje się jedynie dawki leku.
3. Trzeba mieć xero jakiegokolwiek zaświadczenia, że ma się aktualne ubezpieczenie. Może to być xero zaświadczenia o przyznaniu renty albo legitymacji rencisty.
4. Wszystkie 3 dokumenty wysyłamy do MZ i czekamy.
5. Przychodzi zgoda (jeśli przychodzi odmowa, to się odwołujemy). Razem ze zgodą obowiązkowo musi przyjść ten sam wniosek, który wysyłaliśmy. Wniosek może też przyjść wcześniej, przed zgodą na refundację.
6. Zgoda jest ważna zaledwie miesiąc! Zanosimy do apteki zgodę, zapotrzebowanie i receptę, żeby apteka już rozpoczęła proces sprowadzania leku. Jeśli nie mamy recepty, zanosimy samą zgodę i zapotrzebowanie, a receptę donosimy później - ona jest ważna 120 dni.
7. Jeśli nie zdążymy tego zrobić w ciągu tego miesiąca, kiedy zgoda jest ważna, trzeba całą procedurę zaczynać od nowa.
Jeśli MZ nie wyśle nam zapotrzebowania, to możemy się pożegnać z lekiem, bo już nam tego nie dośle (jeśli to oni nawalili), ani nie złoży reklamacji na poczcie (jeśli nawaliła poczta).
Właśnie tak traktuje się w Polsce ciężko chorych ludzi. Szafuje się ich życiem. I nie usłyszy się od winnego nawet słowa "przepraszam".
Właśnie tak traktuje się w Polsce ciężko chorych ludzi. Szafuje się ich życiem. I nie usłyszy się od winnego nawet słowa "przepraszam".
Zdjęcie z profilu Zespołu myślenia ironicznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.