Próbował ktoś ubrań kompresyjnych? Ponoć świetne na krążenie przy wiotkich żyłach, a skarpety spowalniają powstawanie żylaków i zmniejszają ból. Od skarpet właśnie zaczęłam, bo to droga sprawa i głupio byłoby kupić od razu komplet ubrań, żeby się okazało, że kompresyjna bluzka dusi albo powoduje dyslokacje barku. Więc skarpety.
Zakładanie ich to koszmar - nie wiem, czy jest możliwe założenie ich bez bólu lub dyslokacji palców, sądzę, że wątpię, bo skarpety MUSZĄ być napięte. Im niżej, tym bardziej napięte, a napięcie ma maleć im bliżej pachwiny. Ja mam podkolanówki.
Nie umiem ocenić, czy rzeczywiście poprawiają krążenie. Bólu jak dotąd nie zmniejszyły. Wręcz przeciwnie, ręce po zakładaniu ich bolą nie do wytrzymania, a dyslokacje palców jak zwykle chodzą seriami. Raz się wybije, to potem się powtarza kilka razy pod rząd.
Same skarpety są bardzo, bardzo wygodne. To zupełnie inny komfort noszenia skarpet. Nigdy bym nie pomyślała, że to aż taka różnica. Przypominają nieco skarpety treckingowe (raz mi brat pożyczył), ale mocniej od nich przylegają i są jeszcze wygodniejsze. Przylegają w każdym miejscu stopy, jakby były specjalnie dla niej szyte na miarę!
Są bardzo ciepłe - nawet dziś, kiedy jest 16 stopni, w domu jest mi w nich zbyt ciepło, więc wkładam je, kiedy wychodzę. Zimą i jesienią będą świetne, zwłaszcza że nie uciskają pod kolanami ani się nie zsuwają jak klasyczne podkolanówki. Na lato może dobre byłyby krótkie, takie pod kostkę, jak stopki.
Możliwe, że okaże się, że warto znieść dyslokacje i ból, żeby w nich chodzić. To się okaże za jakiś czas, kiedy ponoszę je dłużej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.