wtorek, 16 kwietnia 2013

Fizjo

Jak wreszcie doczekałam się na diprophos w bark (zapalenie kaletki podbarkowej ciągnące się od października), to i tak nie możemy na fizjo robić derotacji miednicy, bo bark za luźny i wypada.


4 komentarze:

  1. Jejku! Musze się odezwać!
    Czytam blog (bloga?) od kilku dni. Co prawda nie mam (oficjalnie) stwierdzonego EDS, ale podejrzewam to szkaradzieństwo (jak powiedziała pani doktor: "to niemożliwe. Tu jest coś nie tak z kolagenem. To musi być genetyczne". Na tym stanęło).

    Ale ale ten "mem"! Aż się uśmiechnęłam... Wiem jak to zabrzmi, ale znam z autopsji (fakt nie poduszka, ale guma do ćwiczenia stawu skokowego po poważnym skręceniu i nie kręgi a łokieć, ale zasada podobna).
    Jakież to prawdziwe. I w pewien przewrotny sposób odrobinkę (taka malutką maluteńką!) zabawne (ta... dziś się uśmiecham, bo jest dobry dzień. Jutro przestanę).
    I teraz prawdziwy absurd: ten kot poprawił mi zrąbany dziś doszczętnie humor :D
    Dziękuję! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi fizjoterapia to niekoñczáce sié zrodlo dyslokacji ;>

      Kurde, klawiatura wysiadla :/

      Usuń
  2. Taaak... A teraz proszę wytłumaczyć to rehabilitantowi, który twierdzi że to niemożliwe i nie rozumie, czemu po 2 miesiącach w łóżku boi się człowiek odstawić kulę...
    Dużo by pisać.

    Za to widzę, że autorka jest moją imienniczką.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój fizjo to cud, miód i orzeszki. Ze świecą takiego szukać. Cudowna odmiana po latach takich ##%$^&%#, którzy tylko szkodzili. I też na początku źle patrzył na kule, ale jak się okazało, że smarty robią więcej dobrego niż złego, to się przekonał. Zresztą sama się bałam. Wiedziałam, że jak smarty nie będą dobre, to koniec z chodzeniem.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.