sobota, 13 kwietnia 2013

Pulsoksymetr - przyjaciel edesiaka

Po którymś z rzędu problemie z oddychaniem lekarz polecił mi nabyć pulsoksymetr. Nabyłam najprostszy, najtańszy (ok. 130zł), a jednocześnie pozwalający mierzyć saturację nawet przez pomalowane paznokcie. Gadżecik  mierzy saturację (nasycenie krwi tlenem) oraz puls. To dzięki niemu wiem, kiedy zbliża się niewydolność oddechowa i potrzebny będzie tlen. U mnie już przy saturacji 70, której normalny człowiek raczej nie odczuje, muszę być w gotowości.


99 to saturacja (idealna!). 122 to puls, już trochę mniej idealny, mimo ze Bisocard biorę regularnie. Być może lepszy byłby Propranolol, który kiedyś już brałam, a który zmniejsza zapotrzebowanie serca na tlen.

Jeśli saturacja spada do 70, używam tlenu. Jeśli spada nadal - trzeba na pogotowie.

Puls 122 u szóstki to zły objaw. Ponieważ niezależnie od stanu serca i wyników echa serca trzeba robić wszystko, żeby zapobiec pęknięciu serca, a można jedynie zmniejszyć jego zużycie,  obniżając puls i ciśnienie, likwidując, na ile to możliwe, tachykardię i migotanie przedsionków.

Pulsoksymetr pozwala się uspokoić albo zwiększa czujność. Ułatwia życie. Pozwala wezwać pomoc odpowiednio wcześnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.