Po którymś z rzędu problemie z oddychaniem lekarz polecił mi nabyć pulsoksymetr. Nabyłam najprostszy, najtańszy (ok. 130zł), a jednocześnie pozwalający mierzyć saturację nawet przez pomalowane paznokcie. Gadżecik mierzy saturację (nasycenie krwi tlenem) oraz puls. To dzięki niemu wiem, kiedy zbliża się niewydolność oddechowa i potrzebny będzie tlen. U mnie już przy saturacji 70, której normalny człowiek raczej nie odczuje, muszę być w gotowości.
99 to saturacja (idealna!). 122 to puls, już trochę mniej idealny, mimo ze Bisocard biorę regularnie. Być może lepszy byłby Propranolol, który kiedyś już brałam, a który zmniejsza zapotrzebowanie serca na tlen.
Jeśli saturacja spada do 70, używam tlenu. Jeśli spada nadal - trzeba na pogotowie.
Puls 122 u szóstki to zły objaw. Ponieważ niezależnie od stanu serca i wyników echa serca trzeba robić wszystko, żeby zapobiec pęknięciu serca, a można jedynie zmniejszyć jego zużycie, obniżając puls i ciśnienie, likwidując, na ile to możliwe, tachykardię i migotanie przedsionków.
Pulsoksymetr pozwala się uspokoić albo zwiększa czujność. Ułatwia życie. Pozwala wezwać pomoc odpowiednio wcześnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.