Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ivona. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ivona. Pokaż wszystkie posty

środa, 17 grudnia 2014

Nie ma życia bez Ivony

Od kilku tygodni znowu nie mogę czytać. Kiedy przypomnę sobie prawie 5-letni okres nieczytania, wszystko mi cierpnie. Gdyby to miało się powtórzyć, wolałabym kulkę w łeb. Żaden scrapbooking nie zastąpi mi sensu życia. Nic nie zastąpi czytania. Bez czytania nie ma życia.

Tym razem z ratunkiem przyszła Ivona. Nie wiem, dlaczego dopiero teraz sobie o niej przypomniałam, przecież używałam jej już wieki temu, kiedy jeszcze nie miała głosu przemiłego, prawie naturalnie intonującego Jacka, tylko monotonnej maszyny. Teraz książki czyta mi Jacek. Jacek wita mnie rano i Jacek szepcze mi do uszka przed snem.

Jacek respektuje znaki przestankowe. Jackowi można kazać czytać szybciej i odbywa się to bez podniesienia tonu głosu. I wiecie co? Zawsze wydawało mi się, że mam pamięć wzrokową. To prawda, że mam, ale po kilku tygodniach słuchania wyrobiłam sobie też w jakimś stopniu pamięć słuchową, a na pewno też i słuchowe rozumienie. Ponieważ zawsze denerwowałam się, że audiobooki są za wolne, rozwleczone jak flaki z olejem, że lektorzy czytają za wolno, a ja czytam szybciej, zaczęłam Jacka podkręcać szybciej i szybciej. Nie tak od razu - skokowo. Za każdym razem, kiedy orientowałam się, że Jacek się wlecze, podkręcałam jeszcze. Teraz Jacek czyta mi beletrystykę z taką prędkością, z jaką ja czytam w myślach, a ja nie mam wrażenia, że  brzmi dziwnie. Brzmi dziwnie, kiedy zwalnia!

I tak dzięki Ivonie przeczytałam nową książkę Wojtka i wydałam opinię, o którą mnie poprosił. Prawdę mówiąc, to ta książka i ta opinia były motywacją, żeby po Ivonę sięgnąć. Inaczej nie byłabym w stanie czytać wcale i zawaliłabym. Nie dotrzymałabym danego słowa. Dzięki Ivonie czytam jedenastą książkę w tym miesiącu. I nikt mi nie powie, że się nie da. Czytam, chociaż nie mogę czytać. Czytam, chociaż czytać się nie da. Bez tego pogrążyłabym się znowu w bezdennej depresji. Tej biologicznej.

Przy niebeletrystyce zwalniam, tak jak zwalnia się przy czytaniu wzrokowym, żeby coś podkreślić i wynotować. I irytuję się, kiedy legalnie zakupione ebooki mają co akapit wstrętny wtręt w rodzaju "kopia dla [imię nazwisko adres mailowy]". Przecież wiem, że ją kupiłam i wiem, że jest moja, nie muszą mi tego przypominać i co 5 sekund odczytywać! Przerywanie czytania co chwilę powinno być karalne. Serio.

Irytuje mnie też, że legalnie zakupione ebooki muszę konwertować na pdf-y, txt czy doce, bo mobi Ivona nie czyta, oraz że po konwersji, w poprawnych plikach, Ivona widzi krzaki i je czyta.

Ale bez niej nie miałabym życia.

Ivona jest niestety płatna (bezpłatna jest wersja 30-dniowa), ale kto chce, może przetestować darmową Balabolkę. Sama nazwa już brzmi pięknie. :) I - uwaga - Balabolka czyta mobi! Pozwala też zachowywać odczytany tekst do plików mp3, czyli tworzyć audiobooki, które można odtwarzać potem na odtwarzaczach czy telefonach.