Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sztuka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sztuka. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 10 stycznia 2016

Smashbook

Dziś będzie o smashbooku, który wciągnął mnie jeszcze bardziej niż scrapowanie. Wykorzystuję do niego właściwie wszystko, co mam. Chwilami smashbook przypomina art journal, bo polubiłam mixed media i uczę się ich używać - na razie do tła. Wklejam głównie zdjęcia - stareńkie, bo nowych nie mam.

Dostępnych jest kilka rodzajów smashbooka. Można zrobić smashbook na bazie z beermaty - ale to wymaga dużej kasy, bo białe strony trzeba wyklejać papierem scrapowym. Można zrobić smasha z segregatora, ale z nich szybko wypadają kartki, bo segregator nie ma spirali do trzymania kartek, tylko 2 czy 4 dziurki, które nie są w stanie utrzymać obciążonych mediami kart. Są smashe ze specjalnych segregatorów, które uzupełnia się kartami Project Life, ale nie da się w nich stosować mixed mediów, a poza tym kieszonki na karty są malutkie i narzucone. W moim przypadku nie ma innego wyjścia, tylko firmowy smash, jaki zobaczycie poniżej - wbrew pozorom wychodzi najtaniej, nie jest biały, więc tła można wykorzystać, a do tego nieźle przyjmuje media. Jest problem ze zdjęciami - trudno znaleźć lab, który wywoła tak małe formaty, więc korzystam z większych. Spirala w tym smashu dobrze trzyma karty, ale od początku trzeba je przewracać w specjalny sposób, nie byle jak, inaczej się wyginają przy spirali i niszczą. Idealny spash dla mnie to taki jak poniżej, ale o większym formacie i spirali o większej średnicy. No ale cóż, jak się nie ma, co się lubi... Poniżej kilka kart.



Tła, które mi się nie podobają, zaklejam przeważnie kartkami z tekstem, starymi receptami, drukami itd. Na to kładę cienką warstwę gessa. Potem już można puścić wodze fantazji - tu (po lewej) akurat przetarłam farbkę akrylową przez maskę. Po prawej nie zasłaniałam tła, zostało oryginalne. To strona pamięci Zorki i Sary. Pocztówkę z pięknym psim wierszem dostałam od Maryli.


Jedna z ostatnich kart. Tu również zostawiłam oryginalne tła. Po lewej pokolorowana żelopisami pocztówka. Po prawej front scrapowej kartki z psem i pomalowana żelopisami mandala. Nie widać dobrze, ale taśma washi ma nadrukowany tekst i nuty. Ptaszki zrobiłam maską. Okazało się, że nie mam czarnej farbki, więc wypełniłam je czarnym foliopisem. 


Po lewej: Pieski na kartce od Oli mają na łebkach takie same czapki jak ja i Ola przymierzałyśmy w Manchesterze (Ola kapelutek, ja czepkę w paski - nawet paski się zgadzają!). Serduszka zrobione maską (pasta strukturalna wymieszana z farbką akrylową, zabrakło mi gessa!). Napis LOVE wycięty z dżinsu (można kupić w Papelii). 
Po prawej: duuużo taśmy washi, bardzo ją lubię i zbieram różne rodzaje. Na fotkach Bilal, Behemot i Myszkin. W dolnym rogu - pomalowany stempel.


Zanim nadeszła demencja, nałogowo chodziłam do kina na pokazy prasowe i pisałam recenzje dla Filmastera. 


Moja miłość do labów. Niestety żaden z powyższych nie jest mój. 


Ostatnie święta z moimi dziadkami prawie 10 lat temu... Byli cudowni i te zdjęcia świetnie to oddają. <3
Oryginalne tło było zielono-niebieskie, przebija jeszcze. Niestety zabrakło mi gessa i musiałam użyć pasty strukturalnej, która nie przyjmuje mediów zbyt dobrze. Kółeczka przetarte przez maskę. Na to trochę farbek akrylowych, mgiełek, sypkiego brokatu, scrapów z Alledrogo i dodatków z Lidla (dostałam je od mojej terapeutki, tak trafiła :)). 


Prosta stronka rehabilitacyjne. ;) Koszulkę wymyślili i wykonali przyjaciele. Przedstawia zebrę i wierszyk: Raz, dwa, trzy! Dzisiaj ja, jutro ty!


Zdjęcia sprzed jakichś 7-8 lat. Kuźnica. Wykorzystałam papier scrapowy, dodatki do smasha i tekturki.


Prosta stronka. Bilety do kina wklejone za pomocą taśmy washi.


To dzisiejsza praca. Lista ulubionych książeczek dziecinnych ma na razie 32 pozycje, będę uzupełniać z czasem. Do zdobień wykorzystałam washi tapes i wszelkie tasiemki i koronki wyciągnięte z szafy u rodziców. Rysuneczki wycięte z gazety. Okazuje się, że mam masę niebieskich tasiemek, a nie mam innych kolorów. Muszę uzupełnić koniecznie. ;)


Wykorzystałam bardzo ładne tło. Na wierzchu zdjęcie Oli w jej pierwszym autku. Smash czasami współpracuje tłem, dlatego lubię właśnie takie.


Pamiątka po cudownym koncercie Zofii Kilanowicz. W kieszonce wydrukowany długi opis koncertu (tak, kiedyś recenzowałam też koncerty, ale opisy się nie zachowały). Serduszko zrobione na szydełku.


Tu znowu tło zaklejone notatkami i receptami (smash uczy nie wyrzucać ;)). A na zdjęciach wieś Potoki, wioska zachowana sprzed ponad 100 lat 10 minut spaceru od stacji metra. Polecam bardzo, choć widziałam na zdjęciach, że już się tam sporo zmieniło. Kiedy tam byłam, z okien pobliskiego bloku widać było pole kapusty. Jeden domek już się niestety rozleciał (ten, do którego wchodzę na zdjęciach). Drugi jest zamieszkały i ponoć remontowany.


Zdjęcia zrobione kamerką otworkową bez obiektywu ozdobiłam scrapami i naklejkami od Oli.


Po lewej: zdjęcie z biblioteki w Manchesterze i zaświadczenie lekarskie o przewożonych lekach. 
Po prawej: strona poświęcona mojej korespondentce z Japonii. 


Po lewej: zdjęcie z dzieciństwa (miałam włosy do pasa), nieaktualny dowód i karta z księgarni. 
Po prawej: w miarę aktualne zdjęcia (bo sprzed paru lat). Wystarczyła tasiemka i 3 kryształki. ;)


Górne zdjęcie z dzieciństwa, dolne sprzed paru lat (z CNK). Tło zakleiłam kolumnami tekstu z encyklopedii Webstera i pociągnęłam gessem. Kwiatuszki papierowe.


Oryginalne tło wykorzystane. Kwiatki przetarte gessem przez maskę. Do tego trochę mgiełki. Na tak przygotowane tło można naklejać zdjęcia.


Tu porażka. Zabrakło gessa, więc użyłam pasty strukturalnej. Nie polecam, w ogóle nie przyjmuje mediów. Widać maziaje, za szybko zasycha, nie da się poprawić, rozmazać, a to gelatos! Jeśli coś nie przyjmuje dobrze gelatos, to naprawdę musi to być straszny szajs. Na paście nie blendują się w ogóle kolory, widać maziaje, nie widać za to faktury serwetki. 
Ceglane tło odbite stemplem. 
Uwieczniona jedna z najfajniejszych chwil w moim życiu - praca nad jedną z książek mojego życia "Życie sekretne" Pascala Quignarda. Quignard ją napisał, KR przetłumaczył, ja robiłam redakcję, a J. ją wydał. 
Po prawej na dole - zdjęcie, które zrobiłam dawno temu, jak miałam wenę do fotografii. ;)

niedziela, 28 grudnia 2014

Obwody neuronalne

W naszym mózgu istnieją ewolucyjnie ukształtowane obwody neuronalne, które pozwalają nam dobrze sobie radzić w kontekście społecznym. Już jako niemowlęta dokonujemy ocen i wyborów oraz podejmujemy zachowania na podstawie działań innych ludzi. Wolimy tych, którzy są pomocni, a przynajmniej neutralni, od osób, które nam przeszkadzają. Rozumiemy, kiedy nasi bliźni potrzebują pomocy, i altruistycznie im pomagamy. Rozbudowany system neuronów lustrzanych pozwala nam rozumieć intencje i emocje innych; na podstawie tych informacji nasz moduł interpretujący tworzy teorie na temat innych ludzi. Moduł ten służy nam również do wymyślania historii o nas samych. 

/Michael Gazzaniga, "Kto tu rządzi"/


To zapewne te obwody, których natura poskąpiła Aspergerom. I zapewne nie chodzi tylko o wymyślanie historii , ale o wymyślanie CZEGOKOLWIEK: melodii, obrazów, fabuł, kartek scrapowych też, jakżeby inaczej. To dlatego potrzebujemy wzoru do naśladowania, tak w sytuacjach społecznych, jak i w robieniu kartek. To dlatego nasze talenty są odtwórcze. Cudownie gramy, ale nie komponujemy. Cudownie piszemy, ale tylko historie z życia wzięte. Cudownie rysujemy, ale tylko to, do czego da się przyłożyć siatkę. 

No cóż, nie jesteśmy jasnowidzami, nie wymyślimy motywu kartki, tak? No właśnie. :>



niedziela, 14 grudnia 2014

Sztuka nie dla edesiaka, ale...!

Normie, szukając prezentów, wybiera się do sklepu przed nadchodzącą okazją i znajduje specjalne prezenty dla konkretnej osoby na konkretną okazję, po czym przetrzymuje te prezenty w szafie i wręcza je w danym dniu.

Aspie tak nie ma. Aspie, będąc przypadkowo w przypadkowym sklepie, odkrywa nagle: O! To spodobałoby się Oli! O! To świetna rzecz dla Agnieszki! O! Klaudia musi to koniecznie mieć! O! A to idealne coś dla Moniki! Aspie kupuje. Aspie nie umie czekać. Aspie wręcza prezent natychmiast, więc na nadchodzącą okazję już nie ma prezentu.

Dokładnie tak samo jest z kartkami.

Ponieważ - o czym już wspominałam - należę do aspies bez wyobraźni i nie tworzę, tylko odtwarzam, wpadam na jakąś kartkę, która wydaje mi się idealna dla Oli, Klaudii, Agnieszki, Iksa, Igreka... ci dostają te kartki natychmiast. Może się więc spokojnie zdarzyć, że na urodziny, imieniny czy inne okazje nie dostaną żadnej kartki, bo akurat nie natknęłam się na żadną, która by do nich pasowała. No cóż - jestem aspie. Przecież żadnej kartki nie wymyślę, nie mam własnych pomysłów, nawet jeśli mam talent, prawda?

Oczywiście wszyscy znajomi i nieznajomi twórcy scrapowi mogą u mnie znaleźć powidoki własnych dzieł - ponieważ mam pamięć wzrokową, baaardzo wzrokową, czy chcę, czy nie, zapamiętuję, często nawet nie wiedząc, że zapamiętałam, czasami jakieś elementy, czasami wręcz całości, a potem odtwarzam - choć już z innych elementów i po swojemu - to, co widziałam. Modyfikuję to, czego nie jestem w stanie skopiować, a EDS ogranicza mocno, więc o modyfikuję czasem mocno. Z kolei demencja sprawia, że po prostu nie zapamiętam, gdzie daną pracę widziałam i kiedy, więc nie zawsze jestem w stanie powiedzieć, kto mnie zainspirował.

Powinno mnie deprymować to, że nie osiągnę biegłości i perfekcji scrapowych idolek, i właściwie tak jest, ale mimo wszystko jest w tym też tyle radości! Siedzę nad jakąś kartką i wkurzam się, że nierówno, że nie wychodzi, że miało być tak pięknie, że to dla kogoś... a potem ktoś dostaje kartkę i pisze mi coś niesamowitego, i to coś zmienia, i to jest coś.

Dodatkowo niedawno, przy okazji ćwiczenia z uczuć, okazało się, że szeroko pojęte scrapowanie i kolorowanie jest niezbędne do przeżycia, całkiem dosłownie. Sprawia, że rano chce mi się wstać z łóżka, dodaje mi sił, pomaga przetrwać.

A zaczęło się niewinnie - od kolorowania po numerach, bo właśnie taki rodzaj kolorowania spowalnia postępowanie demencji, wcale nie krzyżówki czy czytanie. Tego rodzaju zajęcia manualne zalecili mi neurolog, psychoterapeutka i fizjoterapeuta. Kolorowanie i scrapowanie spowalnia rozwój EDS, demencji i depresji.

To dziwne uczucie zaczynać od zera i robić koszmarki. Ja się w zasadzie nie uczyłam rysować. Nie musiałam - skoro nie rysowałam z głowy. Skalowałam obrazek czy zdjęcie - i od razu osiągałam gotowy efekt: perfekcyjny pejzaż czy portret ze zdjęcia. Nie uczyłam się też grać - siadałam do pianina i odgrywałam dokładnie to, co słyszałam, prawie jak sawant. Prawie, bo nigdy sawantem nie byłam. Moja nauczycielka muzyki komponowała dla mnie utwory do nauki, bo nie grałam gam i kadencji - nudziły mnie, nie chciałam grać tego samego ani tego, co mi się nie podobało. No cóż, jak aspie.

Po czym nagle okazuje się, że nie mogę grać, nie mogę rysować, bo moje ręce zachowują się, jakbym była dzieckiem. Miałam 15 lat, na litość! A nagle nie trafiałam w klawisze, nie kontrolowałam ołówka, ręce mi się trzęsły. Skoro nie mogę czegoś robić dobrze, to nie będę tego robić wcale.

O tak, właśnie tak się czuję jak ten mężczyzna... Ciekawe, ile z tego mojego rysowania wynika z eds, a ile z demencji.

I teraz jestem na takim etapie. Jakbym miała 15 lat. Gówniara, która nie umie utrzymać ołówka, żelopisu, kleju w ręce. I nie będzie umiała, zostanie taką gówniarą do śmierci. Przy drobiazgowym malowaniu stempli okazało się też, że akomodacja oka też już nie daje rady - to już nie kwestia okularów, ja doskonale widzę te detale: dwu-, trzykrotnie obok siebie i nie wiem, który jest prawdziwy. Do tego nie jestem w stanie poprowadzić ręki przy konturze, to prawie zawsze jest minimalnie obok.

Pytanie zasadnicze: co z tego, że się wszystkiego nauczę, jeśli nie będę w stanie tego ROBIĆ?

Sztuka nie jest dla edesiaka. Wiadomo to z góry i nie ma co się oszukiwać. Przez jakiś czas mogę się jednak pobawić w rzemiosło. I mam ochotę się w nie pobawić mimo złorzeczenia mojej matki ("Przecież to ci pieniędzy nie da") i złego oka drwiących gapiów. I będę się bawić, dopóki będzie mi to sprawiać radość. Dlatego, drodzy artyści scrapowi, nie gniewajcie się, jeśli znajdziecie tu swoje pomysły. To co prawda świadome i celowe, ale niekomercyjne, niezłośliwe i chętnie podlinkuję oryginały, o ile będę je miała. :-)

Z punktu widzenia aspiego, który jest bezbrzeżnie uczciwym człowiekiem, dobrze jest, kiedy wszystkie zdjęcia prac mają znak wodny z nazwą bloga czy nickiem autora, bo wtedy można uczciwie napisać, czyją pracą się inspirujemy. Jeśli tego nie ma, to niestety nie ma szans, żeby demencja pozwoliła odtworzyć z pamięci, skąd ma się dane zdjęcie na dysku. Ja staram się zapisywać nicka w nazwie pliku, ale nie zawsze mogę czy nie zawsze o tym pamiętam. Na własnych zdjęciach nie umieszczam znaku wodnego, bo nie ma to dla mnie aż takiego znaczenia. Jeśli jakiś aspie będzie się na moich pracach wzorował, to będzie mi miło, nawet jeśli nie poda źródła. Źródła wymagam jedynie od neurotypowych bez demencji, bo oni nie mają wymówki. ;>



PS. Rodzicom małych szóstek sugeruję, żeby odwodzili dzieciaki od wiązania życia z jakimikolwiek aktywnościami fizycznymi - one nie będą możliwe i dzieci przekonają się o tym bardzo boleśnie, i to dość wcześnie. Niech raczej skupiają się na aktywnościach umysłowych. Chociaż demencja naczyniowa i to zniszczy. 6a niestety jest odmianą bezlitosną, nie zostawia nic, żadnej aktywności, więc jeśli dzieciak chce w dzieciństwie robić WSZYSTKO i łapać wszystkie sroki za ogon, niech tak robi, bo potem to już nie będzie możliwe...