poniedziałek, 23 listopada 2015

Co zrobić z niepotrzebnymi lekami

Jeśli macie niepotrzebne leki, nieprzeterminowane, zdatne do użycia, ale już ich nie wykorzystacie, możecie je wysłać tutaj:

NZOZ Stowarzyszenie "Lekarze Nadziei"
Przychodnia dla Bezdomnych
ul. Wolska 172
01-258 Warszawa

Tutaj znajdziecie więcej informacji.

Dotychczas, jak mi zostawały jakieś leki, znajdowałam potrzebującego na facebooku. Ostatnio złożyło się tak, że nikt się nie zgłosił, więc zaczęłam szukać. Napisałam do tych ludzi. Odpisali, że rzeczywiście leki przyjmują, więc nie będzie to tak, że ja potem wyrzucą. Ktoś je naprawdę dostanie i zużyje. Nie ma już Aptek Darów, to jedyne miejsce przyjmujące leki, o którym wiem. Przekażcie wiadomość dalej, niech dowiedzą się i inni.


7 komentarzy:

  1. Hej. Strasznie ci współczuję choroby, i nie potrafię sobie wyobrazić twojego bólu, jest mi strasznie przykro, że cię to spotyka. W jednej z notek pisałaś, że demotywuje cię, że ludzie nie komentują. Myślę, że jedną z przyczyn jest właśnie zszokowanie ogromem twojego cierpienia, poczucie że "ja nic sensownego tu nie mogę powiedzieć", poczucie winy że "mnie przerastają dużo bardziej błahe sprawy". Dla przykładu ja zakładam bloga o zaburzeniach integracji sensorycznej u dorosłych, również u tych, którzy nie mają ZA. Właściwie jeszcze nie doprowadziłam tego bloga do "publikowalnego" stanu, ale jakoś się muszę zalogować, żeby wstawić tu komentarz, więc oto dochodzi do tego przedwczesnego coming-outu ;) Ale dla ciebie pewnie sensoryka, pomijając zjechaną propriocepcję, jest daleko na liście rzeczy które cię rozwalają. Więc mi trochę głupio. Innym może być bardziej niż trochę głupio. Nie wiedzą co powiedzieć, więc nie mówią nic. Zdumiewa mnie, że ludzie "jojczą" ci, czy próbują się licytować. To obrzydliwe. Zdecydowanie nie jesteś odpowiednią osobą do wypłakiwania się na ramieniu.

    OdpowiedzUsuń

  2. Cholera jasna, zdrowy człowiek przy takim poziomie bólu ma święte prawo być nieprzyjemny, wręcz chamski. Nie zachęcam, ale myślę, że nie masz obowiązku być jakimś aniołem - a moje poczucie winy wynika z tego, czego mnie nauczono, nie odpowiadasz za nie.
    Jest mi niewyobrażalnie przykro z powodu tego, jak bardzo izoluje cię twoje cierpienie. Jak bardzo jesteś właśnie w sytuacji "nikt nie zrozumie". Jedyne, co mogę rozumieć, to to, że nigdy nie zrozumiem.
    Twój wpis o kolorowankach zainspirował mnie, żeby też napisać o kolorowankach - i żeby się dzielić swoimi, bo nawet jeśli nie są ładnie wypełnione, mogą być dla kogoś podpowiedzią kolorystyczną. Nie wpadłabym na to, że ktoś musi mieć wzór. W końcu kolorowanki to aktywność mało kreatywna, a wydawcy chrzanią nie tylko o "treningu antystresowym" i "medytacji", ale i o "kreatywności". Wzór "prawidłowego" wypełnienia zupełnie uśmierciłby złudzenia na temat "kreatywności".
    Jestem z Warszawy, chciałabym ci jakoś pomóc - w granicach możliwości osoby z SPD, zaburzeniami nastroju, i innymi problemami błahymi przy twoich. No właśnie, to jest wszystko trudne, bo moje własne ograniczenia wydają się śmiechu warte, w porównaniu z twoimi. Uruchamiasz pokłady poczucia winy którego nauczyłam się od zupełnie innych osób. To dlatego mam ochotę uciec. Nie uciekam, bo mam dość rozsądku i wglądu, by rozumieć, że te uczucia de facto nic z tobą nie mają wspólnego, i że zasługujesz na to, by dostrzegać CIEBIE, a nie tylko "osobę, która ma gorzej", i jak to określiła Hazel w "Gwiazd naszych wina", "osobę profesjonalnie chorą". Swoją drogą jeśli nie znasz tej książki i filmu, to polecam.

    OdpowiedzUsuń

  3. Tamta twoja notka o braku komentarzy była dawno temu, może już nie masz takiej potrzeby bycia zrozumianą. Wiedz, że ja nic od ciebie nie chcę. Chcę tylko powiedzieć, że wbrew temu, co napisałaś, warto o ciebie walczyć, a 1% dla ciebie nie jest mniej ważny niż 1% dla osób rokujących nadzieje na wyzdrowienie.
    Gdybyś chciała się skontaktować, możesz napisać w komentarzu na moim blogu. Komentarze są widoczne po zatwierdzeniu, więc jeśli napiszesz, żeby nie publikować, to nie opublikuję. Mogę, na przykład, w miarę skromnych możliwości pomóc z dzwonieniem/umawianiem rzeczy przez telefon, bo mnie to w sumie nie rusza, a w cudzej sprawie to już w ogóle. Rozumiem, że jestem obcym ludziem, i trochę strach, ale na wszelki wypadek się oferuję. A, za to facebooka nienawidzę i mam totalną social-media-fobię ;)
    Zastanawiałam się jeszcze nad jednym. Nie chcę obrażać twojej inteligencji, jestem pewna, że na to wpadłaś, ale ze względu na te 0,01% szans że jednak nie wpadłaś, zapytam: czy nie kwalifikujesz się do opieki hospicyjnej? Niektórzy są pod taką opieką wiele lat, to wcale nie jest rozwiązanie na ostatnie tygodnie czy miesiące życia. Mam na myśli kogoś przyjeżdżającego do domu oczywiście, nie jakiś ośrodek a'la szpitalny. Pewnie brałaś to pod uwagę, ale to wykluczyłaś, lub wykluczył cię system...
    Pozwól, że nie będę pieprzyć o twojej sile i odwadze. Nie dlatego, że tego w tobie nie widzę, tylko i tak słyszałaś to milion razy, i chyba te teksty wcale nie pomagają. Uważam za koszmarną niesprawiedliwość, że nie dość, że jesteś chora, to jeszcze masz tak koszmarną matkę. I, cholera, nie wiem jak ten wpis skończyć. Co powiedzieć. Wątpię, czy to, że jestem, i że to wszystko mnie obchodzi, jest jakkolwiek pomocne. Ale gdyby było, to proszę, pamiętaj o tym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo Ci dziękuję za komentarze. Popłakałam się wczoraj, jak je przeczytałam. W tamtym momencie miałam wrażenie, że nikt nie zna mnie lepiej niż Ty. Nie wiem, co napisać, a chciałabym Ci napisać coś mądrego. Zasługujesz na dużo dobrego w życiu i fajnie mają Twoi bliscy i w ogóle ludzie, których masz wokół. ;)
      Tak, sensoryka jest daleko na liście, poza tym nie uważam ZA za chorobę, to akurat ta lepsza strona 6a. Jasne, wkurza mnie sensoryka, przebodźcowanie, prozopagnozja itd., ale generalnie lubię mieć ZA i lubię o nim pisać, co chyba widać po blogu. ;) Więc z dużą przyjemnością będę zaglądać też na Twojego bloga!
      Oglądałam tylko film "Gwiazd naszych wina". Podobał mi się bardzo. Książki nie czytałam i nie wiem, co dalej z moim czytaniem będzie. :(

      Szajsbuk, choć mnie do szału i do przebodźcowania doprowadza, to mój praktycznie jedyny sposób na kontakt z ludźmi, zwłaszcza tymi, których lubię. W sumie bezpieczny, bo nie zobowiązuje. Nawet do najbliższych maile piszę rzadko, no ale czasami piszę - zostawię Ci maila na Twoim blogu. ;)
      Myślałam o hospicjum, ale nie znam żadnego, do którego mogłabym się zwrócić. Nie bardzo też wiem, co mogliby mi zaoferować. W ogóle przeraża mnie to jak każda zmiana. To i kolejne obce osoby. :((
      A system też pewnie mnie wykluczy, przecież chodzę, jestem taka super sprawna, że nawet orzeczenie mam "umiarkowane", nie? Chyba rokuję, że ozdrowieję. :(

      Masz rację, pieprzenie o sile i odwadze nie pomaga - ciągnie w dół. Poza tym ktoś powiedział, że jak się nie ma wyboru, to odwaga nie jest potrzebna, i to prawda.
      Za to to, co napisałaś, i to, że w ogóle jesteś, jest cholernie pomocne! Dziękuję, że Ci się chciało to wszystko napisać.

      Usuń
  4. Dzięki za informację! Nie wiedziałam że tak można a mam sporo takich leków (wzięte tylko kilka tabletek bo nie działają)! Ciekawe tylko czy to jeszcze aktualne.
    trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.