piątek, 24 listopada 2017

Listopadowy update

Tak jak już ostatnio pisałam na fp - u mnie znowu zapalenie zatok i gardła (dobrze, że krtani i tchawicy nie :)). Duszności, zawroty głowy, wata w głowie, ból, dreszcze, hipotermia i ogólnie cały inwentarz. Staram się, żeby nie doszło do kaszlu, bo miałabym jak zwykle problem z odkrztuszaniem - samodzielnie nie dam rady. Ale to trudne, bo w tej chorobie nawet bez infekcji ma się nadprodukcję wydzieliny, która zalega w zatokach, nosie, gardle. I jak dotąd żaden lekarz nie chciał nic z tym zrobić, mimo że jest to zagrażające.

I wiecie, od czego to tym razem? Nawet nie wychodziłam z domu! To od wdychania lodowatego powietrza w mieszkaniu, bo tak słabo grzeją (mimo że każą mi za prąd płacić blisko 400 zł!). A doprawiłam się, jedząc galaretkę w temperaturze pokojowej. Galaretka stała na wierzchu kilka godzin i rozpuściła się całkowicie. Bardziej ją wypiłam, niż zjadłam. I już wystarczyło. Zimno zabija. ;(

***
Wczoraj G. odebrała od neurolog receptę na Vigil. Tak jak rok temu - neurolog nie odpisała mi na służbowego (!!) maila. Tak jak rok temu, musiałam znowu kogoś prosić, żeby ją łapał telefonicznie. I tak jak rok temu ktoś musiał po tę receptę pojechać. W tym przypadku była to G., bez której - tak jak rok temu - ta procedura by się nie udała. Nie mam na to siły, naprawdę. ;( Na kopanie się z rzeczywistością i tego, że o wszystko, absolutnie o każdy drobiazg trzeba zawsze walczyć.

I to nie koniec! Opiekunka poszła do apteki złożyć te papiery na import docelowy. To była ta sama apteka, która sprowadziła mi Vigil rok temu. I co? Znowu musiała się użerać! Kobieta nr 1 oznajmiła jej, że ona nie sprowadzi tego leku, że oni nie robią importu docelowego i koniec. Opiekunka się uparła, żeby zawołano Kobietę nr 2. Kobieta nr 2 potwierdziła słowa opiekunki i kazała Kobiecie nr 1 rozpocząć procedurę. Na to Kobieta nr 1, że nie ma takiej możliwości, bo... leku nie ma w hurtowni!

No żesz...!!!! Czy gdyby lek był w hurtowni, w ogóle byłby potrzebny import docelowy?! Szkoda, że opiekunka nie kazała jej w tej hurtowni poszukać mózgu. I tak na każdym kroku i ja, i opiekunka odbijamy się od cudzej niekompetencji i złej woli. Dobrej woli nie wymagam, natomiast wykonywania obowiązków, za które się pobiera pensję - już tak. I o ile wśród prywatnych ludzi jeszcze można znaleźć przyzwoitych, o tyle w instytucjach (w urzędach, na pocztach, w przychodniach, aptekach, sklepach itd.) najczęściej jest właśnie mur niekompetencji. I kiedy proszę kogoś o pomoc, to narażam go na ten mur niekompetencji i użeranie się właśnie. To przykre.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.