Pogoda na Tarchominie koszmarna. Dopiero dziś wyszło słońce, ale na spacerze z Marylą byłyśmy wczoraj. Wybrałyśmy się na wał, bo są nowe podjazdy. Powiem Wam tak. Tarchomin jest nie tylko nieprzystosowany dla osób o kulach, ale również dla wózków. Z mojego rzekomo dostosowanego osiedla nie można się w ogóle samodzielnie wydostać. Z piwnicy wózkiem się nie wyjedzie - podwójne drzwi, strome progi, ciężkie drzwi od klatki schodowej - nie do pokonania samodzielnie. Do tego zbyt wąska winda, przy wjeżdżaniu otarłam ręką z prawej strony, nie da się też zawrócić wózka, co sprawia, że wyjeżdżać trzeba tyłem! Dla osoby z 6a jest to nie do wykonania. Potem, na chodniku do jedynej dostępnej dla wózków furtki, wysoki schodek i stromy zjazd - nie ma szans, żeby wyhamować wózek rękami, musi ktoś trzymać i hamować.
Poza osiedlem - nieprzystosowane chodniki i podjazdy na przejściach dla pieszych. Chodniki albo z płyt, albo ze źle wykonanej kostki - trzęsie potwornie, co nasila hipotonię i ból i jest zwyczajnie niebezpieczne, jak wszystkie mikrowstrząsy. Przez pewien czas można jechać ścieżką rowerową (chodnikiem tam się nie da - wzdłuż Ćmielowskiej na wysokości Tesco i PiP).
Z kolei podjazdy nie dość, że są wybrukowane płytami z wertepami, które są bardzo niebezpieczne i nie da się ich w żaden sposób wyminąć (bo po obu ich stronach jest krawężnik), to jeszcze są za wysokie! W wielu miejscach musiałyśmy jechać ulicą, bo nie dało się wjechać na chodnik - podjazd był tak wysoki, że nie udało nam się wjechać nawet tyłem! Tak jest np. ze wszystkimi podjazdami na Maciejewskiego przy samym wale:
Podjazd na wał przy Maciejewskiego nie daje się pokonać samodzielnie. Jest zbyt stromy (przy zjeździe prawie spadłam z wózka, a szarpnięcie uszkodziło mi mięsień w miednicy), w dodatku niezabezpieczony w żaden sposób po bokach. Jest tak wąski, że w każdej chwili można się stoczyć na którąś stronę i zabić. Ma zrobione spoczniki - i to bardzo dobrze, ale są one wydzielone dołem, który trzęsie jeszcze bardziej niż płyty chodnikowe, co jest znowu niebezpieczne. W dodatku rowerzyści nagminnie się na ten podjazd bezczelnie pchają! Mimo że mają zrobiony podjazd dla rowerów na schodach. Niestety wózek i rower się tam nie miną.
Z kolei podjazd przy seminarium jest zbyt stromy, nawet nie próbowałyśmy nim zjeżdżać.
Chodnik na wale jest skandaliczny. Ból potworny i znowu duże mikrowstrząsy. Dodatkowo chodnik opada po obu stronach, co oznacza, że wózkiem można jechać tylko środkiem. Żadna osoba niepełnosprawna nie będzie w stanie przecież utrzymać napiętych mięśni, żeby się nie przechylać na bok i nie wypaść z wózka! A wózek znosi, więc ten, kto go pcha, musi nieustannie pilnować, żeby nie spuścić wózka z wału. To nieustanny stres dla ON. :( W miarę poprawny chodnik na wale zaczyna się dopiero na wysokości Nowodworów! Tam już nie opada na boki i trzęsie znacznie mniej. Poprawny, dostosowany chodnik musi być idealnie gładki, bez absolutnie żadnych niebezpiecznych wertepów i trzęsienia! Ma też ławki co kilka metrów tak, żeby również osoby o kulach mogły tam pójść na spacer.
Po drodze mijałyśmy puby - również niedostosowane. Prowadziły do nich strome schody po zboczu wału. Brakowało podjazdów. Do jednego można było dojechać dołem, ale tylko wózkiem dziecięcym - inwalidzkim nie dałoby się przejechać po płytach z ogromnymi dziurami w środku. Również bardaszki w tych pubach nie były dostosowane, choć wyglądały malowniczo.
To nie koniec nieciekawych przygód. Słońce wczoraj przed nami uciekało. Było albo za nami, albo przed nami, jak docierałyśmy do plamy słońca, to znikało i przenosiło się gdzie indziej, więc ciągle nam wiało i było zimno. Przemarzłam tak, że już mam zapalenie gardła. Żałowałam, że nie wzięłam polaru. I ten brak słońca, który zauważyła także Maryla, ten zimny cień, spalił mi skórę na ramionach i twarzy!
Mimo wszystko to było moje pierwsze wyjście z domu, odkąd mam wózek, odkąd z B. pojechałyśmy do hali na Marywilskiej. I było pięknie! Po jednej stronie wału mamy rezerwat pod ochroną, po drugiej najpierw bloki na rozlewiskach, a potem już agroturystyka (serio), pola, lasy - pięknie! Na koniec uciekałyśmy (biegiem) przed paskudną chmurą, z której jednak spadł mały deszcz i na szczęście dopiero, jak już weszłyśmy do bloku.
Witaj. Mam na imię Ola, mam 30 lat i choruję na ciężką, przewlekłą boreliozę od dzieciństwa i inne infekcje odkleszczowe a także problemy hormonalne (guz przysadki, tarczyca itd.), oczne (m.n.zaburzenia akomodacji, zwyrodnienie siatkówki, zmętnienie soczewek, męty) a także problemy neurologiczne (zaburzenia równowagi, uszkodzenia nerwów), gastropatię, trzustkę, zanik kosmków itd. Przede wszystkim jednak na stawy..Najgorszy jest obezwładniający, wszechogarniający, stały BÓL WSZYSTKIEGO. Mam zniszczone stawy - wszystkie mnie bolą a kręgosłup dziesiątki razy dziennie mi się "przestawia"...Ból kręgosłupa jest non stop od 9 lat 24/h..ze zdziwieniem odkryłam że większość stawów mogę tak wygiąć jak Ty na zdjęciach...ale nie o sobie miałam pisać..Wybacz że tak dużo o moich objawach ale chciałam abyś miała orientację że też jestem poważnie chora i niesprawna bo z tego powodu właśnie mogę sobie wyobrazić przynajmniej CZĘŚĆIOWO co Ty czujesz..znalazłam Twój blog przypadkiem, wczoraj, szukając info o proloterapii.. I nawet nie wiesz jaka jestem z tego powodu szczęśliwa...nigdy nie czytałam regularnie niczyjego bloga..a od Twojego nie mogę się oderwać chociaż muszę robić przerwy z powodu oczu..Chciałam Ci bardzo podziękować że go prowadzisz, jestem pełna podziwu dla Ciebie bo wyobrażam sobie ile Cię to musi wysiłku kosztować. Chciałam wyrazić moje współczucie dla Twojego cierpienia i dla sytuacji w jakiej jesteś z powodu matki...jestem zszokowana przez co musisz przechodzić..trudno uwierzyć że rodzina może się tak zachowywać wobec ciężko chorej osoby! Chciałam Cię zapewnić że będę stałą czytelniczką Twojego bloga i będę trzymać kciuki za Ciebie, modlić się o to abyś doznała ulgi w bólu i cierpieniu a także abyś miała wystarczająco wsparcia i pomocy od innych ludzi. Postaram się, pomyślę jak ja mogę Ci pomóc bo Ty mi już pomogłaś pisząc tego bloga...nawet nie wiesz ile siły mi dałaś a czytam go dopiero od wczoraj...Przesyłam dużo ciepła i pozytywnej energii dla Ciebie. Dziękuję i pozdrawiam!Ola
OdpowiedzUsuńDzięki za dobre słowa, jak motywacja do pisania siada, to takie komentarze naprawdę pomagają. Pozdrawiam Cię serdecznie!
UsuńDziękuję za pozdrowienia:) Wiem co to ból i niemożliwość złagodzenia go czy normalnego funkcjonowania..wiem co to znaczy kiedy non stop boli i kiedy ostatnią rzeczą przed uśnięciem i pierwszą po przebudzeniu jest świadomość, uczucie silnego bólu ale myślę że i tak Twój ból musi być o wiele gorszy od mojego..a mimo to znajdujesz siłę i motywację do pisania..to naprawdę niezwykłe..ja nigdy nie znalazłam wystarczającej motywacji by pisać bloga..prowadziłam intensywnie swój wątek na forum mojej choroby ale nawet na to już nie miałam sił i chęci..a Ty to robisz:) i Twój blog, opis Twoich zmagań jest źródłem siły dla innych, najczęściej mniej chorych lub bardziej sprawnych osób. Proszę pisz go jeśli tylko zdrowie a raczej Twój stan Ci na to pozwoli. Jestem Ci bardzo wdzięczna także dlatego że zdałam sobie w pełni sprawę ze swojej nadmiernej mobilności stawów innych niż tylko kręgosłup..w końcu może się tym zajmę żeby to wyjaśnić..Do tego kiedy już nie mam siły na nic mam ochotę wejść i poczytać Twojego bloga..Mimo że Jesteś bardzo osłabiona chorobą i problemami to w moich oczach i myślę że nie tylko w moich Jesteś bardzo silną osobą że walczysz i dzielisz się z innymi tą walką! Trzymaj się Ciepło!!! Jesteś Wyjątkowa:)Pozdrowienia z Olsztyna:) Ola
OdpowiedzUsuń