11.03
Kiedy przychodzi noc (jest 2:00), to właśnie czuję się lepiej (20:00-5:00 to najlepszy czas w ciągu dnia!), jestem dużo mniej senna i gotowa do craftowania, ale nie mogę tego robić, nie mam prawa, bo jutro przychodzi opiekunka i już o 11 muszę wziąć bunondol, żeby móc wstać. :/ Pamiętacie post o skowronkach? Co skowronki robią sowom? To wyobraźcie sobie, co robią sowom z chorobami ultrarzadkimi. Wyobraźcie sobie taki absurd, że lekarz neurolog zajmujący się stricte snem i uczący pacjentów, co im robią skowronki, i że nie wolno na to pozwalać - sam zmusza pacjentów do wizyt między 8 a 11:30. To prawdziwy absurd - przez niego od 1.5 roku nie byłam u neurologa i kończy mi się Vigil. :(Ale ten cudem darowany dobry czas staram się wykorzystywać codziennie przynajmniej do 2:00. Nigdy chyba nie robiłam tak dużo prac - kartek, zakładek, ATC, wpisów do art journala. Nawet czytanie nie sprawia mi teraz tak dużo radości jak tworzenie! Mimo że w lutym zaczęłam czytać znacznie lepiej, bo przyjaciółka załatwiła mi neomycynę na oczy i pozbyłam się całkowicie tych koszmarnych objawów, które miałam od roku, a których okulista nie umiał wyleczyć od 3 lat (od 3 lat, bo rok temu w marcu też się ich na kilka miesięcy pozbyłam neomycyną, ale wróciły). Różnicę między styczniem a lutym widać doskonale!
Mimo wszystko chyba jednak zrezygnuję z robienia kartek świątecznych, w sensie tych dla przyjaciół. To wymaga zrobienia w krótkim czasie wielu bardzo podobnych prac, bo nie byłabym ich w stanie zrobić inaczej niż za jednym zamachem. A za jednym zamachem mnie przerasta, i fizycznie, i psychicznie. :( Więc będę robiła kartki świąteczne tylko na wyzwania albo na Allegro, a dla przyjaciół - inne kartki bez okazji albo na urodziny, jeśli dam radę na termin.
Z tymi terminami też mam coraz większy problem. Nie że nie pamiętam - daty urodzin moich bliskich mam wydrukowane i powieszone na tablicy nad biurkiem, więc nie zapominam o nich. Ale ostatnio np. zapomniałam, że jest już marzec. Myślałam sobie, że "O, w marcu są urodziny Reni, zrobię jej jakąś fajną karteczkę z kotem czy coś, mam masę czasu, bo marzec to dopiero na wiosnę..." I nagle się orientuję, że minął już pierwszy tydzień marca i przegapiłam nie tylko urodziny Reni, ale też chemię. Dobrze, że nie miałam jeszcze objawów, bo chemia nie wybacza. W dalszym ciągu nie mam poczucia, że to marzec. Może dlatego, że pogoda nadal zimowa, zimno, ciemno, wichura i leje. Nic się nie rozwija, nie ma pąków na drzewach, forsycji, trawy. Buro i paskudnie. Taka pogoda sprzyja koronawirusowi. Ostatnio jakiś naukowiec w wywiadzie opowiadał, że przed nim może nas uratować dopiero lato i bardzo wysokie temperatury, bo przy nich wirus ma mniejszą przeżywalność. Takie zimno jak teraz mu sprzyja.
Promazyna nie działa. Nienawidzę tego. A najbardziej konsekwencji niespania. :(
***
Muszę jakoś wytrzymać do 10:00, żeby móc wziąć leki i iść spać. Ale się nudzę, bo w takim stanie nie mogę ani czytać, ani nic robić, a oglądanie czegokolwiek nie wystarcza. Na razie nie miałam jeszcze halucynacji. :) Ale za to niewydolność oddechowa ma się dobrze - jak widać, nie trzeba mieć koronawirusa, żeby potrzebować respiratora. :/
Z nudów fotografuję książki, których nie mam siły czytać. ;>
Od wczoraj objawy grypowe, ból gardła, duszenie się flegmą - prawie typowe zapalenie gardła. Prawie, bo wieczorami temperatura mi skacze z 35 na 37, a normalnie przy zapaleniu gardła nie ma gorączki, tylko przeciwnie, jeszcze bardziej spada. Wczoraj niemal się udusiłam, ale poza tym idzie to jakoś łagodnie. Dziś znikł ból gardła - boli mnie tylko miejsce po oderwaniu się flegmy. Wydzielina jest zielona. :/ Mam tylko sinupret - piję z gwinta. Nie mam antybiotyku. :/ Jeśli to się rozwinie, to jakie mam szanse? Lekarka pewnie nie wypisze mi antybiotyku, więc zostanie jedynie SOR, a tam wiadomo, co można złapać. :/
Świństwo przywlokła albo pielęgniarka, która mi podawała depo, albo opiekunka. :/ Obie łażą bez żadnych maseczek (tak, są maseczki, które chronią nawet w 95%!), i to zawsze, nie tylko teraz. My - osoby z deficytem odporności - łapiemy takie niebezpieczne świństwa od ludzi nienoszących maseczek. Dziś usłyszałam "Ale ja nie jestem chora!" - jakby to miało znaczenie! Przecież przenosi się bakterie i wirusy, nie chorobę! Nosiciel wcale nie musi chorować - na ogół przecież nie choruje, bo jego układ odpornościowy zwalcza wirusa, zanim choroba powstanie - żeby zagrażać życiu osób z deficytem odporności. :(
Świństwo przywlokła albo pielęgniarka, która mi podawała depo, albo opiekunka. :/ Obie łażą bez żadnych maseczek (tak, są maseczki, które chronią nawet w 95%!), i to zawsze, nie tylko teraz. My - osoby z deficytem odporności - łapiemy takie niebezpieczne świństwa od ludzi nienoszących maseczek. Dziś usłyszałam "Ale ja nie jestem chora!" - jakby to miało znaczenie! Przecież przenosi się bakterie i wirusy, nie chorobę! Nosiciel wcale nie musi chorować - na ogół przecież nie choruje, bo jego układ odpornościowy zwalcza wirusa, zanim choroba powstanie - żeby zagrażać życiu osób z deficytem odporności. :(
Zresztą możliwe, że temperatura skacze z wysiłku, jak puls - od próby odkrztuszania. :/
BTW, ciekawe, co by było, gdyby to był koronawirus - jaką NFZ ma procedurę dla ON z deficytem odporności? Dla najbardziej niepełnosprawnych, którzy nie wychodzą samodzielnie z domu ani nie dzwonią? Gdzie można o tym poczytać? Pod jaki mail pisać?
***
Promazyna znowu nie działa. Jest 3:00 i biorę podwójną dawkę zolpicu. Nie brałam go od miesięcy, więc powinien przynajmniej raz zadziałać. Robię zakładki na wyzwanie.
17.03 (po północy)
Wczoraj wrzucałam [na prywatny profil, ale publicznie] dużo obrazów - starałam się wrzucić choć po jednym obrazie z profilu każdego artysty, który mnie zachwycił. Dziś wrzucam książki pisane online i spektakle online. Przejrzyjcie, to wartościowe rzeczy. Artyści stanęli na wysokości zadania w przeciwieństwie do rządu.A dziś mnie ścięło totalnie w ciągu paru minut, jakby mi ktoś odebrał wszystkie siły. Nie wiem, czy jutro wstanę. :/ Rano na ogół jest zawsze najgorzej.
18.03
Od rana głowa mi pęka na granicy neuralgii, a nie mogę wziąć leków na pusty żołądek. Nie mogę też jeszcze jeść, bo za wcześnie - jedno i drugie skończyłoby się wymiotami. XXI wiek, a nie ma nadal leków, które można by brać na pusty żołądek bez wrzodów i wymiotów. :(21.03
Matka usiłuje wykorzystać koronawirusa przeciwko mnie. Sprawni odstawiają szopkę. A co się niby zmieniło?
Że nie można wyjść z domu? Przecież sprawni od lat więżą ON w domach! Cała masa ON nie może wyjść z domu, bo sprawni ich więżą infrastrukturą dostosowaną tylko do nich samych! W 2019 wyszłam z domu raptem raz - i to do nefrologa. To było w sierpniu i od tego czasu też nie mogę wyjść.
Większość budynków też jest zbudowana jak pułapki na ON, więc co to za nowość, że nie można się dostać do sklepu czy gdziekolwiek indziej?
Że ludzie się zarażają, bo są nieodpowiedzialni? To też nie nowość. Przecież nawet opiekunki przychodzą do mnie bez maseczek. Na ulicach ludzie też zawsze zapominali o maseczkach i zarażali osoby z deficytem odporności - mając świadomość, że mogą je przecież zabić!
Że zagrożenie życia? Cóż, ono też jest od urodzenia, nie ma innego życia, a zabić nas może nie tylko rzadki wirus, ale także zwykły katar.
Że nie można nic załatwić bez wychodzenia z domu? Przecież sprawni fundują nam to od dawna, ciągle o tym piszę na blogu!
Kogoś to dotąd obchodziło? No właśnie. To czemu taka histeria z tym koronawirusem? Przecież NIC się nie zmieniło!
Nie dość, że nawet w najlepsze dni brak mi sił, nie dość, że teraz mam ich jeszcze mniej niż zwykle, z kilku powodów, to matka jeszcze dodatkowo celowo mnie dobija. To morderstwo w białych rękawiczkach. I gdzie mam to zgłosić, skoro OPS i policja umywają ręce? Czekają, aż będzie za późno, aż matka doprowadzi do mojej śmierci, ale nawet wtedy na bank jej tym nie obciążą, tylko będą oszukiwać, że to od choroby.
Jedyna dobra wiadomość jest taka, że ból gardła znikł, a z flegmą na razie sobie radzę. Tzn. nie radzę sobie, ale mniej więcej tak jak na co dzień, a nie tak, jak wtedy, kiedy potrzeba antybiotyku. Niestety coraz bardziej potrzeba go na grzybicę. Infekcje tak osłabiły organizm, że nie jestem w stanie robić nic poza spaniem. Nasiliły się też migrena i neuralgia.
22.03
Wczoraj przypadkiem zauważyłam, że biblioteka przedłużyła mi wszystkie książki do 4.05. Wow, czyli tak długo nie zamierzają się otwierać? A co gorsza, tyle to ma trwać? W Chinach już życie wróciło praktycznie do normy, ale Polska 100 lat za Chinami. Co trzeba mieć w głowie, żeby nie badać i nie leczyć ludzi?! :(
Okazuje się, że ból gardła wcale nie minął. Przestałam stosować środki rozrzedzające wydzielinę i wszystkie objawy wróciły.
23.03
Wyłączyli mi wczoraj prąd. Dupnęło tak, że od razu na dole, nie w mieszkaniu. Na dole nie można samemu włączyć, tylko musi przyjść elektryk. Elektryk przyszedł dopiero dziś. Prąd co prawda włączył, choć narzekał, że elektrycy spartolili tu instalację (nie pierwszy raz to słyszę!). Prąd jest, ale komp się nie uruchamia. Listwa działa. Do tej samej jest podłączony monitor, dysk zewnętrzny (ten uszkodzony), drukarka i lampka. Wszystko działa, tylko komp nie. Jest dead, w ogóle nie reaguje na uruchamianie. Jeśli mi uszkodzili kompa, to naprawdę tym razem ich zaskarżę. Już 3 razy prąd mi tu niszczył kompa, 2 razy oba dyski, raz płytę główną. Trzeci raz im tego nie puszczę płazem.
Ale póki co praktycznie nie mam kompa. Na lapku nic nie działa, wszystko tylko wisi, zmiana hasła na poczcie trwała ponad godzinę i nadal działa tylko na IE, a na chromie nie, mimo że wyczyściłam, co się dało. No i na lapku nie da się niestety pisać. Mogę tylko klikać, jak na kompie wieczorami.
23.03
Wyłączyli mi wczoraj prąd. Dupnęło tak, że od razu na dole, nie w mieszkaniu. Na dole nie można samemu włączyć, tylko musi przyjść elektryk. Elektryk przyszedł dopiero dziś. Prąd co prawda włączył, choć narzekał, że elektrycy spartolili tu instalację (nie pierwszy raz to słyszę!). Prąd jest, ale komp się nie uruchamia. Listwa działa. Do tej samej jest podłączony monitor, dysk zewnętrzny (ten uszkodzony), drukarka i lampka. Wszystko działa, tylko komp nie. Jest dead, w ogóle nie reaguje na uruchamianie. Jeśli mi uszkodzili kompa, to naprawdę tym razem ich zaskarżę. Już 3 razy prąd mi tu niszczył kompa, 2 razy oba dyski, raz płytę główną. Trzeci raz im tego nie puszczę płazem.
Ale póki co praktycznie nie mam kompa. Na lapku nic nie działa, wszystko tylko wisi, zmiana hasła na poczcie trwała ponad godzinę i nadal działa tylko na IE, a na chromie nie, mimo że wyczyściłam, co się dało. No i na lapku nie da się niestety pisać. Mogę tylko klikać, jak na kompie wieczorami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.