sobota, 25 marca 2017

#życie codzienne

Czekałam na Olę, więc otworzyłam drzwi pewna, że to ona. Niestety to była matka. Znowu mnie nachodzi bez ostrzeżenia, żeby się znęcać.

Przy okazji okazuje się, że już nie jestem w stanie nawet krzyczeć - jedyna moja broń przeciwko niej nie istnieje. Ja krzyczę, a krzyk się po prostu nie wydobywa z gardła. Zawsze miałam z tym problem. W 6a narząd mowy jest wiotki, nie ma się nad nim żadnej kontroli, ani nad tonem głosu, ani nad modulacją, krzykiem, podniesieniem głosu. Ale dotąd mogłam chociaż trochę podnieść głos, jak matka nie słuchała, tylko kłamała. Teraz nie mogę nawet tego, a ona to skrupulatnie wykorzystuje.

To najście znowu pokazuje, jak ważny jest domofon. Trzeba dzwonić domofonem! Jak ktoś się zapowiada, to wiem, że to on. Jak nie - to właśnie tak to wychodzi. Ja nigdy nie otwieram drzwi. Chyba że się z kimś umówię i wiem, że to on, albo jak ktoś zadzwoni domofonem. Gdyby  nie to, że czekałam na Olę, nie otworzyłabym drzwi w ogóle. Dzwońcie domofonem! Najlepiej już przy bramie, bo przy drzwiach lubi nie działać. 


***
OJP, klawiatura ma też coś z T. Napisałam: But how do you make this that the water doesnt' pour under the tape?? Ale klawiatura napisała: But how do you make his hat he water doesn' pour under the ape??


***
Ola wprowadziła się dziś do mnie na pół roku. Ma taką sytuację życiową, że lepiej, żeby nie była sama. Wracamy do starych, dobrych czasów. ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.