Od 12 do 18 nie było mnie w domu, bo ciągle coś. Najpierw ortopeda. To jeden z moich ulubionych lekarzy, orientuje się w 6a, doucza się, jeśli czegoś nie wie, czasami coś skutecznego mi poleci, a do tego jest spokojny, cierpliwy, uspokaja, tłumaczy. Dziś znowu mnie kłuł, volon tym razem poleciał do przyczepu biodrowego mięśnia pośladkowego wielkiego i do mięśnia prostego uda. Bolała jak zwykle bardziej niż ten ból, na który kłucie ma pomóc, ale bywało gorzej niż dziś, więc nie narzekam. Dziś ból po prolo będzie koszmarny, jak zawsze po zabiegu, ale już jutro powinno być ciut lepiej.
Dr stwierdził, że moje dolegliwości są typowe w 6a, nie widać żadnych zmian zapalnych czy przeciążeniowych, ból wynika z 6a i fibromialgii.
Potem była przerwa, a korzystając, że był ze mną tata, poprosiłam o podwózkę na pocztę, do apteki i do Tesco. No i ja już odpadłam. Ból i hipotonia z kosmosu. :(
ALE. Mam vigil! Ten vigil, dla którego Gosia zjeździła pół Wawy i musiała znosić chamskie odzywki ludzia z MZ. Na FV mam napisane, że lek kosztuje 6400 zł. Ja zapłaciłam 16 zł - dzięki refundacji.
Potem gastroenterolog. Miał nowy pomysł na moje ostatnie dolegliwości. Zmiana leków i dawkowania. Controloc 2x20, Lactulosa i Xifaxan. I zobaczymy.
Jestem zajechana jak nie powiem kto, mam dość na dziś. Nie wiem, jak jutro będzie z bólem. Czy już minie ból po zabiegu. Więc na razie tyle na dziś.
***
A na wieczór neuralgia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.