sobota, 24 maja 2025

Nadchodzą kolejne wyniki badań z uPacjenta

Nadchodzą kolejne wyniki badań z uPacjenta.

NT pro-BNP
Twój wynik:
558,50 pg/ml


Norma jest do 120 (dla pacjentów z migotaniem przedsionków, bo dla zdrowych jest 35). Ostra niewydolność serca - tak mi to lab opisał. :/ A w LuxMedzie nawet mi nie zlecili tego badania!!! Kiedy lekarze zrozumieją, że jak pacjent z ciężką chorobą coś zgłasza, to nie jest to pierdoła, tylko stan ciężki i potrzeba NATYCHMIAST reagować?!

Fibrynogen prawie 900.

Generalnie wszystkie wyniki złe - morfologia (3 odmiany anemii), mocz, serce. Galaretka to wszystko spowodowała, a galaretkę spowodował covid. Tylko kał dobrze - nie mam salmonelli, alleluja! Nie tłumaczy to jednak objawów.


czwartek, 22 maja 2025

Mało mnie tu ostatnio

Mało mnie tu ostatnio, bo trochę się pokomplikowało. We wrześniu przeżyłam covid. Jakoś poszło. Ale w październiku zachorowałam na pocovidowe zapalenie mięśnia sercowego i już nigdy mi się nie poprawiło. Przeciwnie, jest coraz gorzej. Krew skrzepła tak bardzo, że lab odmówił zrobienia badań krwi (krew była jak galaretka, nie zmieszała się nawet z odczynnikiem w probówce). To trwa i są komplikacje. Skrzepnięta krew spowodowała częściową niewydolność serca, serce nie jest w stanie pompować galaretki. To z kolei spowodowało skąpomocz - uszkodzone serce uszkodziło nerki. Niemal całkowicie przykuło mnie to do łóżka, a lekarze nie umieją wykombinować, co się dzieje i dlaczego - leczą tylko objawowo, więc na razie biorę pięciokrotną dawkę leku rozrzedzającego krew, żeby w ogóle być w stanie oddychać. Saturacja drastycznie spadła i jest niska cały czas, a nie jak do tej pory - czasami. Jedyny plus tego jest taki, że przy tak dużej dawce leku skrzepy rozpuszczają się z prędkością światła. :)

I wiecie co? Jakieś 3 lata temu byłam u profesorka właśnie ze skrzepami i krzepliwością. Olał mnie. Zamiast zrobić badania żył, stwierdził, że nie mam żylaków, więc mnie spławił. Mając pełną świadomość, że mam EDS6.

To lekarze doprowadzają do zagrożenia życia, którego by teraz nie było, gdyby profesorek zrobił, co do niego należy - leczył! Uważajcie na siebie i sami się badajcie, bo lekarze spławiają osoby z chorobami ultrarzadkimi, żeby tylko się niczego nowego nie douczyć. Albo - co gorsza - udają, że leczą, powodując powikłania, a nawet śmierć, jeśli sami nie kontrolujecie leków, jakie zapisują.


sobota, 3 maja 2025

Wybory

Zgłosiłam akces do wyborów 24.04. Do dziś nie mam nawet potwierdzenia, że przyjęli zgłoszenie, więc zakładam, że nie pozwolą mi głosować, tylko dlatego, że jestem ON. Tak jak poprzednio. A potem będzie nawoływanie, żeby głosować, i obrażanie tych, którzy nie mogli nie ze swojej winy. Nie powinnam musieć się nigdy i nigdzie zgłaszać. Powinnam mieć udostępnione głosowanie od ręki, tak jak sprawni. Po co ten profil zaufany, skoro niczemu nie służy?!

Jeśli znowu nie pozwolą mi głosować, to zgłaszam do to rzecznika. I Wam też polecam. Nie powinniśmy odpuszczać takich rzeczy!


czwartek, 1 maja 2025

Wychodzenie z domu

Wczoraj zastanawiałyśmy się z dr, co musiałoby się stać, żebym mogła wyjść z domu. Parę objawów musiałoby zniknąć:

1. Musiałby zniknąć ból neurologiczny, przez który mdleję już po krótkiej chwili i nie mogę nawet stać (bunondol musiałby być podawany dożylnie). Albo musiałyby być zoperowane 2 objawy: zwężenie kanału kręgowego i niestabilność czaszkowo-szyjna (a tego nikt jeszcze na świecie nie robił). Same operacje też mają kilka warunków do spełnienia (na razie nie ma żadnego anestezjologa, który zgodziłby się zrobić narkozę, i nie chcą się nauczyć).

2. Musiałyby zniknąć ataki potu, które przemaczają moje włosy i ubrania na wylot, powodując hipotermię i choroby górnych dróg oddechowych nawet latem (jedno i drugie to zagrożenie życia, nie mam antybiotyku w domu na zapas, a nie da się go zdobyć od ręki).

3. Musiałaby zniknąć biegunka razem z wymiotami, mdleniem w łazience i upadaniem na płytki (w łazience muszę się znaleźć natychmiast, nie mogę szukać łazienki ani nie mogę mdleć i leżeć na podłodze w publicznej, co jest oczywiste). 

4. Musiałaby zniknąć albo mocno się zmniejszyć hipersomnia (mogę zasnąć w autobusie, zdarzało się, ale nie w środku miasta na jakiejś ławce albo - co gorsza - ulicy, bo to może się źle skończyć, nie mówiąc o tym, że nie wstanę z ziemi (ostatnie wstawanie z podłogi skończyło się dwoma złamaniami i dwoma zerwanymi Achillesami).

5. Przede wszystkim musiałabym być w stanie utrzymać ciało na wózku oraz głowę, a od dawna już nie jestem w stanie. Czyli ktoś musiałby zmniejszyć znacząco hipotonię (drugą główną przyczynę śmierci w eds6) - nie wiem, czy to w ogóle jest możliwe w medycynie, czy ktoś to kiedykolwiek zrobił. Hipotonii się raczej nie leczy. :/ A przy tak silnej zbyt dużym wymaganiem jest już samo ubranie się i przygotowanie do wyjścia. Więc musiałabym być co najmniej w takim stanie jak jakieś 8-10 lat temu, kiedy mogłam chodzić o kulach i samodzielnie się ubrać.

Przy wychodzeniu z wózkiem musiałabym mieć zaufanego opiekuna, który mnie z niego nie wywali. Albo mieć wózek elektryczny, co nie wiadomo, czy w ogóle jest możliwe przy deficycie propriocepcji. W obu przypadkach potrzebny jest specjalistyczny transport i jestem zależna od opiekuna, którego nie mam.

6. Żebym mogła wychodzić samodzielnie o kuli, poza powyższymi, musiałyby zniknąć zakrzepy w łydce i udzie, które uniemożliwiają założenie ortez (zbyt duży ból). Krew musiałaby przestać być galaretką, żebym nie umarła na zawał (albo żeby nie pękło serce/tętnica, co jest główną przyczyną śmierci w eds6) przy pierwszym lepszym ruchu. :/

7. Nie może być problemów z oddychaniem (nie mogę się dusić!) ani dużych spadków saturacji! Z neurologicznym brakiem oddechu (braku sygnału do oddychania z mózgu) umiem sobie radzić od dzieciństwa i nie jest problemem przy wychodzeniu.

8. Musi się skończyć pandemia. Nikt nie może mnie zarazić covidem! Bo nawet jeśli go znowu przeżyję, to kolejne powikłania mnie zapewne zabiją, skoro lekarze nie umieją się uporać z obecnymi.

To wszystko oznacza, że musiałabym być w takim stanie jak 15 lat temu. To byłoby możliwe, gdybym była leczona od urodzenia. Ale nie byłam, wszyscy wiemy dlaczego.

Nie ma tu wymagań autystycznych, maskowanie level master. Wiele rzeczy i objawów jestem w stanie przewalczyć. Wymieniłam tylko te, których się po prostu nie da.


Dziś rozpoczyna się maj, czyli Miesiąc Świadomości EDS!



środa, 8 stycznia 2025

***

Koszmarnie się ten rok zaczyna.
 
Już na dzień dobry przychodnia podmówiła wypisania leków. Tak w ostatniej chwili. Specjalnie przeczekałam tydzień świąteczny, bo sądziłam, że nie będzie mojej dr - a okazało się, że w kolejnym tygodniu też jej nie było. Oczywiście zero kontaktu ze mną - jakbym nie istniała albo była ubezwłasnowolniona. To przemocowe, dyskryminujące zachowanie - lekarze często rozmawiają na wizytach z opiekunem ON, zamiast z samą ON, traktując ją, jakby nie była człowiekiem. I to samo robi tu i przychodnia, i ta dr, która miała wypisać leki.

Jakaś inna dr uparła się, że nie umie pisać i będzie wydzwaniać. Wiedziała, że rozmawiać może jedynie opiekunka, ale uparła się, że będzie dzwonić na mój telefon, a nie na jej (mimo że jest w przychodni upoważniona do tych spraw!!). To oznaczało, że opiekunka nie mogła iść do domu, tylko musiała siedzieć u mnie i był to czas stracony, który będę musiała jej oddać. Nie mogła w tym czasie np. pomóc mi się umyć, jak zwykle, bo nie mogłabym siedzieć w zimnie mokra i naga, gdyby lekarka zadzwoniła.
Miała dzwonić o 15:30, zadzwoniła... o 16. Mało brakowało, a opiekunka już by poszła do kolejnej pacjentki. Zabrała mi dodatkowe pół godziny czasu opiekunki, co oznacza, że kolejnym razem znowu nie pomoże mi z myciem, bo tych 30 minut zabraknie (musi sobie odebrać).
 
Tak jak moja dr przewidziała - ta dr też nie przeczytała nawet mojej karty! Bo gdyby przeczytała, to wiedziałaby, jaka jest sytuacja, i nie musiałaby dzwonić! Ale moja dr mówiła, że ona wszystko napisze w karcie, ale nie może mi zagwarantować, że lekarze będą czytać kartę. Jak w ogóle można NIE przeczytać karty pacjenta, którego się nie zna?!

Na szczęście leki mi wypisała, a w styczniu, mam nadzieję, będzie już moja dr.

Potem wybuchła afera z moją matką. Na razie nie będę tego tu opisywać, bo nie mam siły na tak długie epistoły, ale czegoś takiego to nawet po niej bym się nie spodziewała... Od 2 lat mogłam być od niej niezależna finansowo, mogłabym nie musieć polegać na wydzielanym przez nią spadku, ale - uwaga! - przez 2 lata to przede mną ukrywała! Dowiedziałam się przypadkiem, bez jej wiedzy. To mnie kompletnie rozwaliło i doprowadziło do kilku meltdownów w ciągu nowego roku - w tak krótkim czasie!

Czekam, aż matka mi odpisze, ale mnie olewa. Ona doskonale wie, jak grać czasem, żeby mnie zastraszyć.

Sama ta sprawa już mnie przerosła, autyści nie powinni w ogóle musieć się tym zajmować, dopóki zasady urzędowe są tak bardzo enteckie. Funkcje wykonawcze są u mnie bliskie zeru. Potrzebuję kogoś, kto mi dokładnie powie, co mam zrobić, a nie każe mi się domyślać i wybierać. Bo ja nie wybiorę, nie mam na to zasobów psychicznych już od lat.

A od 3 dni hipersomnia i bóle głowy, gorsze niż migrena i porozmieszczane dosłownie wszędzie (obie skronie, całe czoło, po obu stronach nad uszami, z tyłu głowy, podstawa czaszki), mdłości, wymioty, zawroty głowy. Jeśli tylko wstanę, żeby wziąć leki (a z dnia na dzień przestały działać wszystkie rodzaje leków na bóle głowy, jakie dotąd brałam!), natychmiast dopadają mnie jelita - parcie i boleści. To też temat na długą epistołę, ale chyba już na kiedy indziej. To ten rodzaj bólu, od którego się mdleje i upada na płytki w wc (konsekwencje tego w EDS6 są Wam znane), tylko kiedyś tak było raz na miesiąc, potem raz na dzień, a teraz 5-6 razy na dzień.

Dopóki to nie minie albo nie wróci do stanu sprzed tygodnia, to nie będę w stanie w ogóle funkcjonować. Jestem na granicy shutdownu.

A dziś... opiekunka znowu nie przyszła, nie uprzedzając mnie o tym w ogóle, jak poprzednio. Firma też mnie nie uprzedziła, więc pewnie opiekunka znowu firmie nie powiedziała, że nie zamierza do mnie przyjść. To kolejna osoba, która nie umie pisać - bo przecież mój nr telefonu ma. Dobrze, że chociaż leki mam już wykupione, i tylko poczta czeka.

Jestem zbyt słaba na robienie czegokolwiek, co mogłoby mi pomóc i zapobiec shutdownowi.

wtorek, 7 stycznia 2025

***

 Po drugim ugryzieniu kanapki - neuralgia szczękowa. :/


Ręce mi opadają. Zdałam sobie sprawę, że na co dzień życie i zdrowie niszczą mi nie te objawy, na które się w EDS umiera (są najczęstszą przyczyną śmierci w EDS6a), tylko inne, takie, które dla zdrowych nie stanowią zagrożenia życia, a ja przez nie nie mogę wyjść z domu, funkcjonować, wstawać, zaprosić gości... Większość zagraża życiu w EDS6 I mimo to nadal nie ma na nie leków.

Wszelkiego rodzaju bóle głowy - brak leków.
Neuralgie - brak leków.
Depresja biologiczna - brak leków.
Boleści jelit i mdlenie z tego powodu - brak leków.
Biegunka - brak leków.
Mdłości i wymioty - brak leków.
Ataki potu powodujące różne objawy, w tym hipotermię - brak leków.
Hipersomnia - brak leków.
Hipotonia - brak leków.
Neurologiczne ACHS, zaprzestanie oddychania - brak leków.
Utrata przytomności od bólu neurologicznego - brak leków.
Ataki świądu - brak leków.
Dyslokacje, zwłaszcza w nocy - brak leków.
Kolka nerkowa - brak leków.
Kolka żółciowa - brak leków.
Atak cewki moczowej - brak leków.
Bezdech i dławienie się nadmiarem wydzieliny - brak leków (na to nie pomoże nawet respirator!).
Migotanie przedsionków i ogólnie nagłe podniesienie pulsu (główna przyczyna śmierci w EDS6a) - brak leków.
Notoryczne łapanie wszelkich infekcji - brak leków.
Tracenie zębów - brak leków.
Bezsenność - brak leków.

Jak mam trafić do szpitala na operację pnia mózgu przy takich codziennych objawach?! One muszą zniknąć, żeby ktokolwiek w ogóle rozważył tę operację. Podanie opioidów dożylnie może załatwiłoby bóle, ale co z resztą?