Wielokrotnie pisałam, czym grozi deprywacja snu w 6a, ale to się dzieje nieustannie. Od czwartku (wyjazd do Anina o 6 w nocy) jest tylko gorzej. Dziś miałam tylko 2 h snu. Obudził mnie zespół niespokojnych nóg, którego opis brzmi śmiesznie, a u zdrowego żadnym problemem nie jest. Niestety w 6a ZNN dotyczy nie tylko nóg, ale całego ciała. Te same sensacje są w rękach i - co najgorsze - w mięśniach klatki piersiowej i oddechowych, co powoduje duże problemy z oddychaniem. ZNN powoduje deprywację snu, a to z kolei oznacza nasiloną hipotonię (czyli jeszcze większe problemy z oddychaniem i niemożność chodzenia i ruszania się, do czego zmusza ZNN), hipotermię, migotanie przedsionków - a wszystkie te 3 rzeczy są potrójnym zagrożeniem życia. Brak snu powoduje również nasilone myśli i działania samobójcze, autoagresję (u mnie dziś walenie nogami, rękami i głową w ścianę, żeby choć na chwilę przerwać to potworne mrowienie i drętwienie związane z ZNN = dyslokacje i ból) i halucynacje.
Deprywacja snu (już piąta doba) to nadal pokłosie po wstawaniu zbyt wcześnie w czwartek. Nie mam pojęcia natomiast, skąd to ZNN. Tzn. oczywiście wiem, że to objaw 6a, ale od dość dawna go nie miałam, a ostatnio, kiedy się to zdarzyło, było podobnie ciężko i wynikało ze zmniejszonej dawki leku ma migrenę mającego zapobiegać neuralgii. Tym razem niczego nie odstawiam! Jednak rozkład leków się zmienił:
- zamiast Bisocardu 5 mg biorę 2x Bibloc 7,5 mg (tak, wiem, że maksymalna dobowa dawka to 10 mg, ale jak dotąd tylko to zmniejsza arytmię i liczbę omdleń)
- zamiast Bunondolu biorę Zaldiar (tylko przez kilka dni, żeby zmniejszyć dawkę Bunondolu)
- wyjątkowo wczoraj wzięłam tylko jeden Memotropil 800 mg zamiast 2x 1600 mg
Przy czym Bibloc biorę już drugi miesiąc i wcześniej takich objawów nie było, a z kolei Bunondol na kilka dni zamieniam na Zaldiar od kilku lat i też nic się dotąd nie działo. Czy to możliwe, żeby zmniejszenie dawki Memotropilu spowodowało taki horror?
W nocy zgłupiałam. Nie wiedziałam, co robić. Jechać na SOR czy nie. Wzięłam drugą promazynę - nie zadziałała (po raz kolejny odkrywam, że promazyna działa na sen tylko wtedy, kiedy się ją bierze między 20 a 21, potem już niestety nie). Wzięłam Memotropil i Zaldiar w razie, gdyby to było z odstawienia - zadziałało na godzinę, podczas której nie zasnęłam, a potem wszystko wróciło jeszcze mocniej. Objawy nie ustąpiły, nawet kiedy wstałam, nie byłam w stanie siedzieć przy biurku. Ręce mrowiły i drętwiały tak bardzo, że aż bolało. Objawy zmniejszyły się dopiero ok. 13, po wzięciu porannych leków, i zasnęłam na kilka godzin. To nie był wartościowy sen, bo cały czas słyszałam, co się wokół mnie dzieje, ale stanowił ogromną ulgę. Średnio nasilone mrowienie nie minęło, czuję je cały czas, co wykluczałoby leki, które rano wzięłam już w normalnych dawkach.
Byle bzdura w 6a powoduje daleko idące niebezpieczne skutki, a lekarze nie umieją likwidować objawów, które u zdrowego są niezauważalne. Dlatego tak ważne jest, żeby lekarze znali 6a i wiedzieli, do czego mogą doprowadzić takich ich zaniedbania.
Straciłam dziś kolejną fizjoterapię i nie wiem, jaka noc mnie czeka. W takie noce jak miniona czuje się bardziej niż kiedykolwiek, że tylko śmierć jest ratunkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.