Przed chwilą rozmawiałam z moim polonistą z liceum, z moim Profesorem, jak całe życie na niego mówię. Usłyszałam, że jestem najlepszym, co mu się w życiu przytrafiło, i parę innych rzeczy, po których się popłakałam. Tym bardziej, że Profesor jest po 70. i wiele mu się w życiu przytrafiło dobrych rzeczy, w tym tysiące uczniów i własne dziecko. Słyszę to drugi raz w życiu. Kiedyś usłyszałam to od Margaret i Leslie'ego, moich kochanych, już nieżyjących, landlordów w Londynie, u których spędziłam w sumie kilka lat (jeśli zsumować miesiące). Szkoda, że nigdy nie usłyszałam tego od matki, ale teraz już na to nie czekam. Niczego dobrego się od niej nie spodziewam. Nie uwierzyłabym nawet, gdyby to powiedziała. Nie po tym wszystkim, co mi w życiu zrobiła i robi nadal. Nawet na przepraszam nie mam co liczyć (edit: no i proszę, jak co roku w każdą wigilię nie może się obyć bez awantury, w tym roku też mogłam na nią liczyć).
Nie znoszę przymusowego siedzenia przy stole, jedzenia tego, co się nie mieści, przy włączonym obowiązkowo telewizorze. Nie znoszę łamania się opłatkiem i życzeń pełnych fałszywości.
Znalazłam genialny artykuł, którym chcę się podzielić.
Prawdziwe, prawda?
Dla mnie dziś szajsbook jest nie do wytrzymania, za to do wyrzygania. Nie da się walla przewinąć nie dlatego, że nie działa, tylko dlatego, że wszędzie pełno zniszczonych drzewek, które mogłyby dalej rosnąć, ozdóbek, światełek, martwych karpi i hurtowych życzeń.
Ja sama w tym roku wysłałam raptem 3 kartki i życzenia napisałam ręcznie, z głowy, choć tego nie umiem, dla każdego inne. Jak się pisze hurtowo, kopiuje wierszyki z Internetu albo myśli tylko o sobie, to potem się życzy radości komuś, kto właśnie stracił psa, optymizmu komuś, kto ma depresję, dobrej pracy komuś, kto cierpi na demencję, wesołych świąt BOŻEGO narodzenia osobie niewierzącej, męża osobie aseksualnej, potomka osobie, która nie znosi dzieci itd.
Ludzie, ogarnijcie się! Rozumiem, że nie na każdym zależy Wam tak samo, ale może się z tym nie afiszujcie? Złóżcie indywidualne życzenia najbliższym, a reszcie napiszcie, że im po prostu dobrze życzycie. To są neutralne życzenia, a jakże pozytywne.
Zwłaszcza katolikom, którym nie podobają się świętujący ateiści, przypominam, że wspólny posiłek, prezenty i choinka są dużo starszą tradycją niż Jezus (który sam jest wszak kopią Mitry), więc to raczej poganie mogą sobie do nich rościć pretensje.
Uspokójcie się wszyscy i poczytajcie książkę.
Znalazłam genialny artykuł, którym chcę się podzielić.
Prawdziwe, prawda?
Dla mnie dziś szajsbook jest nie do wytrzymania, za to do wyrzygania. Nie da się walla przewinąć nie dlatego, że nie działa, tylko dlatego, że wszędzie pełno zniszczonych drzewek, które mogłyby dalej rosnąć, ozdóbek, światełek, martwych karpi i hurtowych życzeń.
Ja sama w tym roku wysłałam raptem 3 kartki i życzenia napisałam ręcznie, z głowy, choć tego nie umiem, dla każdego inne. Jak się pisze hurtowo, kopiuje wierszyki z Internetu albo myśli tylko o sobie, to potem się życzy radości komuś, kto właśnie stracił psa, optymizmu komuś, kto ma depresję, dobrej pracy komuś, kto cierpi na demencję, wesołych świąt BOŻEGO narodzenia osobie niewierzącej, męża osobie aseksualnej, potomka osobie, która nie znosi dzieci itd.
Ludzie, ogarnijcie się! Rozumiem, że nie na każdym zależy Wam tak samo, ale może się z tym nie afiszujcie? Złóżcie indywidualne życzenia najbliższym, a reszcie napiszcie, że im po prostu dobrze życzycie. To są neutralne życzenia, a jakże pozytywne.
Zwłaszcza katolikom, którym nie podobają się świętujący ateiści, przypominam, że wspólny posiłek, prezenty i choinka są dużo starszą tradycją niż Jezus (który sam jest wszak kopią Mitry), więc to raczej poganie mogą sobie do nich rościć pretensje.
Uspokójcie się wszyscy i poczytajcie książkę.
Hej, szukając info o eds, wpadłam na Twój blog (po polsku właściwie nic o tym nie ma!), czytałam Twój post czym jest eds i powiem szczerze, troche zniepokoiła mnie ilosć objawów które zauważyłam u siebie... przede wszystkim najważnejszym(?) objawem są bóle kolan, przeprosty łokci i 'odskakiwanie' bioder. Nie wspomnę już o wysokopłytkowości, depresjii i problemach z jelitami. Nie wiem jakie badania powinnam zrobić, zeby wiedzieć, że mam eds na 100%? To niepokojące, że większość lekarzy nie wie co to eds... Ah, już od kilku lat zmagam się z odskakiwaniem rzepki i praktycznie nie mogę chodzić bez stabilizatora. Od ortopedy dowiedziałam się też że 'mam dziwne kolana i że będę miała z nimi problemy w przyszłości'. Powiedział mi też, że chrząstka wokół stawów mi się nie regeneruje. Nie wiem co mam o tym myśleć. Czy jest możliwość, że również mam eds? Przepraszam za kłopot!
OdpowiedzUsuńJuż po, jak przeżyłaś?
OdpowiedzUsuńJakoś przetrwałam, ale to chyba tylko dzięki temu, że wyłączyłam telefon. Zaraz muszę włączyć, żeby nastawić budzik na jutro, i już się boję. :(
Usuń