Ciągle zadaję sobie to pytanie. I pytanie Małgorzaty Baranowskiej - czy osoba z chorobą przewlekłą może być przyjacielem? Pani Małgorzata dowodzi, że tak, ale myślę, że nie każdy. Ja nie. Między mną i przyjaciółmi jest bardzo nierówna relacja. Dostaję od nich wszystko, oni ode mnie... co? Fizycznie w niczym im nie pomogę, psychicznie też już nie, bo nie jestem w stanie nawet ich wysłuchać z odpowiednią uwagą i bez spadania w dół w tempie nieskończonym. Tak jakby mnie nie było. A mimo to oni ze mną nadal są (jak długo to zniosą?), od miesięcy intensywniej niż ukochany brat. Dostaję od nich wsparcie, pomoc wymierną i niedającą się zmierzyć, dostaję wiersze i ciepłe kapcie, obecność i kocyk z rękawkami, i splinty, i czas, i wspólnie spędzone wieczory np. w kinie. Dostaję od nich nawet zaldiar. Ratują mnie we wszystkim, a gdzie ja jestem?
Dostałam wiersz od pani Małgosi, chyba pierwszy raz w życiu.
A dziś dostałam książkę od Agi, którą zainspirował mój wiersz.
A mnie nie ma. Nie istnieję ani w cudzym życiu, ani we własnym.
Protestuję!Nawet jeśli uważasz, że nie istniejesz w swoim życiu, to na pewno istniejesz w moim. :*
OdpowiedzUsuńChyba tylko jak Twoje wyobrażenie o mnie :(
UsuńTo co dostaję od Pani, nie jest ani mierzalne ani przeliczalne, tym bardziej nazywalne. Ale jest bezcenne. dziękuję .M
OdpowiedzUsuń