środa, 30 października 2013

To się chyba nigdy nie skończy

To się chyba nigdy nie skończy. Trzeci tydzień z kolei bez życia, za to z wizytami lekarskimi codziennie, a nawet 2-3 razy dziennie. Dziś zaliczyłam 3 różne szpitale w 3 różnych miastach, zmieniono mi prawie wszystkie leki i dostałam 2 nowe diagnozy.

Nie biorę już buspironu i wellbutrinu. Dostałam Edronax i Endoxan. Przeciwlękowych żadnych, bo nic nie działa. Dowiedziałam się, że najprawdopodobniej mam genetyczny defekt metabolizowania opioidów i leków przeciwdepresyjnych (GOMD, typ II), bo inaczej nie da się wyjaśnić tego, że większość nie działa, a te, które działają, bardzo szybko działać przestają. Na 12 pytań diagnostycznych 11 ma odpowiedź twierdzącą, a to jedno ma odpowiedź "nie wiem", bo nikt z mojej rodziny nigdy opioidów nie brał. Za GOMD obwiniają hydroksylazę. Okazało się też, że to, co objawia się jak narkolepsja, albo jest spowodowane depresją, albo tym samym, czym depresja, bo jak tylko Wellbutrin przestał działać, "narkolepsja" wróciła. Po tej zmianie leków będę już mogła brać doustnie sterydy, o ile nie będą powodować skurczów dróg żółciowych. No i znowu cięcie - do usunięcia przepuklina pachwinowa, ale bez szycia - na klej, którego 1 ml kosztuje 400 zł (nie wiedziałam tego wcześniej!). Nie zrobią też tego w szpitalu, bo na najbliższe miesiące limit się wyczerpał, ale to na razie nie jest pilna sprawa.

Jakie są rokowania przy takiej kombinacji? Szósteczki, pomóżcie!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.