piątek, 18 października 2013

Serduszko puka

Trafiłam i do Anina wreszcie, jest tam Pani Profesor kardiolog od chorób rzadkich, do której odsyłało mnie już kilku kardiologów i nie tylko.

Z pikawką nie jest źle. Prędzej umrę na hipotonię niż na pęknięcie serca, no chyba że trzaśnie jakieś większe naczynie, jak to mają w zwyczaju. Zostałam przegoniona po wszystkich gabinetach, dostałam kolejny lek, jakimś cudem zostałam podciągnięta pod niekomercyjne badania naukowe, genetyczne, i czekam na event holtera. To znacznie, znacznie lepsze niż zwykły holter, bo szanse na wyłapanie nieprawidłowości są większe.

Ciśnienie mam utrzymywać tak niskie, jak tylko jestem w stanie wytrzymać, bo tylko to może zmniejszyć szanse na pęknięcie aorty. Zero wysiłku. Zero dźwigania. Zero nagłych ruchów. Będzie z tym problem, nawet po lekach mam puls sporo powyżej 100, czasami ponad 200. Więc jak to zrobić, jak?

Wrażenia mam pozytywne. Zależało mi na dobraniu leków, bo dotychczasowe nie wystarczały, udało się dużo więcej.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.