wtorek, 17 grudnia 2013

Mamy go!

Zupełnie inaczej przebiega fizjoterapia, niż miała, ale to, co teraz robimy, jest dużo ważniejsze niż głęboka stabilizacja i przynosi lepsze efekty. Wydawało się niemożliwe, żeby mała przepuklina uniemożliwiała chodzenie, nawet w EDS, gdzie wszystko powoduje większe spustoszenie, boli bardziej i przebiega niezwyczajnie, więc od piątku Fizjoterapeuta szuka w biodrze tego czegoś, co powoduje TEN ból i co nie pozwala chodzić od kilku miesięcy. Znalazł przy okazji kilka innych rzeczy, z których ważniejsze wydały się wszystkie trzy przywodziciele (teraz już funkcjonują prawie normalnie i bolą do zniesienia (co oznacza, że "normalny" człowiek z tym "bólem do zniesienia" ignorowanym przez edesiaka siedziałby w poczekalniach u 5 lekarzy i wyłudzał rezonans - tak, będę o tym za każdym razem przypominać, żeby ludzie uświadomili sobie, co to jest ból w EDS)).

Takich rzeczy bolących i źle funkcjonujących w tym biodrze Fizjo odkrył kilka, ponakładały się i wynikają prawdopodobnie z rotacji miednicy. Zagryzałam zęby, jak mi Fizjo przy tym wszystkim manipulował, ale to ciągle nie był TEN BÓL. Rozlany na dużej powierzchni, powodujący mdłości jak przy bólu jelit, niedający się konkretnie umiejscowić, jak przemieszczająca się i uciskająca na wszystko wokół duża gula. Przepuklina jest nieduża, więc to nie mogła być ona. No i nie jest! Chyba wreszcie mamy go! Prawie na pewno jest to mięsień biodrowo-lędźwiowy (kaletka biodrowo-łonowa?). Z biologii pamiętam, jaki jest ogromny i jak pokrętnie ułożony.

Jakiekolwiek manipulacje przy tym miejscu to ból potworny. Nie sposób nawet położyć nogi prosto, bo wtedy się ten mięsień naciąga - ból gorszy niż przy dyslokacji biodra, w dodatku nie trwa tak krótko jak nastawianie, tylko wlecze się non-stop od sierpnia. Nie dociągam nogi w czasie chodu, nie uniosę stopy nawet minimalnie, nie oderwę od podłogi, siedząc, nie wyprostuję, leżąc. Ból nasila się podczas ruchu, zwłaszcza kiedy biodro w czasie chodu zostaje w tyle i trzeba je dostawić. Dyslokacje biodra pogarszają sprawę, nasilają objawy. W nocy potrafię przespać w jednej pozycji wiele godzin - na plecach z podkurczonym kolanem, bo zmiana pozycji nasila ból, poza tym przyjęcie większości pozycji jest w ogóle niemożliwa, bo nie mogę przenieść ciężaru ciała ani na prawe biodro, ani na ręce; zostaje lewa noga i łokcie - a jakie pozycje można przyjąć za ich pomocą? No właśnie. Prawa pięta od wielogodzinnego leżenia na łóżku (na wznak) boli, jakby mi ktoś mięso odcinał od kości. Pomaga jedynie oparcie jej na czymś miękkim.

Mięsień biodrowo-lędźwiowy nie reaguje w ogóle, kiedy usiłuję go napiąć intencjonalnie. Nie podlega mojej kontroli, jakbym go w ogóle nie miała - nie czuję go. Poruszony biernie - boli potężnie. Nie da się chodzić, stać, siedzieć ani leżeć z wyprostowaną nogą. Jedyna pozycja przynosząca ulgę to leżenie na wznak z przyciągniętym kolanem - tak, żeby biodro było jak najbliżej ciała. I najlepiej, żeby ktoś ten mięsień w pachwinie uciskał. Podczas ucisku boli zdecydowanie mniej, dokładnie jak przepuklina.

Po fizjoterapii wracam prosto do domu, ledwo, ledwo dając radę. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby mi się udało po fizjo dojść na pocztę (a kartki noszę) czy do UG odebrać hologram do WKM, choć urząd dokładnie naprzeciwko przychodni. Ból jest taki, że nie mogę dojść do przystanku; poza tym mdłości, zawroty głowy, hipotermia - i albo od razu kładę się spać (o 14) i wstaję o 20, wychodzę z psem i wracam do łóżka, albo padam o 18 i śpię 16 godzin. Dzień w dzień. Ból się zmniejsza następnego dnia i jest lepiej, ale wtedy mam następną fizjo i wszystko od nowa.


***
Edronax nie działa nadal.

Plastry - teraz noszę po 2 naraz - nie działają. I już wiem, że po prostu się nie wchłaniają, bo poza bólem jest normalny zespół odstawienny, jakbym nic nie brała, a miało go nie być, bo to przecież też buprenorfina. A tu jeszcze 2 tygodnie do wizyty u Anestezjolog...