Dziś miałam pierwszą od kilku miesięcy fizjoterapię. Ta przerwa była katastrofalna. Ponad pół godziny walczenia z mięśniami oddechowymi - jak przez ten czas oddychałam, nie wie nikt. Już zapomniałam, że można oddychać lepiej, że można poczuć powietrze w płucach.
I coraz mniejsza kontrola nad ciałem, równowagą, propriocepcją. Fizjo chodzący za mną, żeby mnie w razie czego łapać - rozbrajający. Fakt, równowagi nie utrzymuję nawet na płaskiej podłodze.
Rowerek i równoważnia to wszystko, co dziś dało się zrobić.
W niedzielę jadę do Buska, ciekawa jestem, czego się tam dowiem.
Z nudów na przystanku - skubanie torby zniszczonej ortezami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.