Wyszarpałam dziś kawałek życia - spędziłam blisko 4h u kosmetyczki, w tym 3.5h zajęło robienie żelków. Trzeba się było cackać z paznokciami. Zostały tylko lekko zmatowione, bo piłowanie skończyłoby się pewnie przerwaniem płytki paznokcia, pęknięciem albo złamaniem. Utwardzanie bolało potwornie i parzyło od pierwszej warstwy, bo paznokcie cienkie. I tak naprawdę to eksperyment, nie wiadomo, czy się te żelki utrzymają. Hybrydy nie utrzymałyby się na pewno.
Gabapentyna + 6 zaldiarów = niewielki efekt. Ból i tak znalazł sposób.
Pulsoksymetr działa przez żelki! Jestem pełna podziwu. Pamiętam czasy, kiedy zakazywali malować paznokcie, jak się szło do szpitala.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.