sobota, 4 stycznia 2014

Historia pewnej recepty

Pamiętacie, jak niedawno szukałam oksydoloru? W Wawie nie było, znalazł się dopiero po tygodniu w Legionowie. Znowu ta sama zabawa. Ponieważ odstawiłam Bunondol, żeby sprawdzić, czy to on podbija dysautonomię (nie on), na ostatniej wizycie u Anestezjolog dostałam znowu oksydolor (żeby nie zmieniać trzeci raz leku w miesiącu). Pomyślałam, że może będzie w szpitalnej aptece, pół piętra poniżej poradni bólowej.

No i cóż, nie było, ale był w hurtowni, pani wzięła receptę, wydała mi kwitek, kazała przyjść następnego dnia. Następnego dnia był sylwester, potem Nowy Rok, a potem miałam przeszczep płytek. W poniedziałek święto, od wtorku 2 tygodnie fizjoterapii na NFZ. Czyli wypadałoby jechać w piątek (wczoraj), żeby recepta nie przepadła. Ale coś mnie tknęło i zadzwoniłam spytać, czy mają czynne w poniedziałek, bo wtedy mógłby mnie zawieźć tata. Mają czynne, ALE. Nie sprowadzili i nie sprowadzą mi leku, bo takiego nie prowadzą. Koniec i kropka. Czyli po tygodniu zostaję z niczym i na dodatek nie mam recepty. Dobrze, że pani z apteki wykazała się dobrą wolą. Przypomniało jej się, że szpitalna fryzjerka też mieszka na Tarcho, i poszła zapytać, czy by mi tej recepty nie zabrała. Druga pani też okazała się świetną babką i mi tę receptę odebrała, więc o 16 miałam ją w rękach. Ufff. To mi zaoszczędziło ok. 5 godzin jazdy, czekania na mrozie na przystankach, hipotermii i duuużo bólu.

Teraz pozostaje mieć nadzieję, że apteka w L-wie znowu sprowadzi mi lek.


***
Jeszcze jeden link nt. leczenia bólu marihuaną: Topical cannabis: low-toxic pain relief without a head-high

I o leczeniu depresji głęboką stymulacją A New Focus on Depression

I jak teraz wyjaśnić narko w EDS? Narcolepsy Confirmed as Autoimmune Disease